Był w moim rodzinnym domu odkąd pamiętam. Teraz jest u mnie. Niezwykłe to uczucie, czytać zapiski, które jakaś gospodyni poczyniła 135 lat temu! Kalendarz ten został uratowany z rozbieranych zabudowań dworskich (działo się to gdzieś w latach 50-siątych ubiegłego stulecia), można się więc domyślać, że albo był własnością gospodyni dworskiej, albo nawet pani tego miejsca (dwór był niewielki). Do niedawna istniały jeszcze ruiny, kilka lat temu wyburzone. Dzięki mojemu tacie uratowało się trochę starej, ręcznie formowanej cegły, liczącej sobie z pewnością ponad 200 lat. Z tej cegły powstała jedna ze ścian mojego domu - stoi przy niej żeliwna koza.
W kalendarzu brakuje kilku stron, ale jest kopalnią wiedzy na przeróżne tematy dotyczące zdrowia, kulinariów, przetworów, urządzania domu i ogrodu, wychowania dzieci - a wszystko napisane w urzekającym staroświeckim stylu (niektóre poglądy i rady są naprawdę zabawne dla dzisiejszego czytelnika).
Jest obłędny! Też mam w domu taki jeden staroć, kreślony ręką mojej babki, dawno temu...i trzymam go jak cenny skarb:)
OdpowiedzUsuńOj, ja też chronię ten mój skarb, im jestem starsza, tym bardziej go docieniam i delektuję się treścią.
OdpowiedzUsuńNiezwykłe,szczerze zazdroszczę takiego niezwykłego skarbu!
OdpowiedzUsuńDziękuję za podzielenie się!
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem. Normalnie posiadasz skarb!!! Wspaniałe!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam