...

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Niewiele potrzeba


Naprawdę, niewiele potrzeba do szczęścia człowiekowi.
Bzy kipią kwiatami i zapach wpada przez szeroko otwarte drzwi tarasu. Jest ciepły, cichy zmierzch, a ptaki jeszcze śpiewają. Widać już okrąglutki księżyc. Pod murkiem niebieszczą się niezapominajki, a jabłonka w oddali świeci na tle ciemniejącego nieba. 

Wiosna w tym roku jest wyjątkowa, pamiętam taki kwiecień, chyba byłam jeszcze nastolatką, albo może miałam dwadzieścia parę lat;). Wielkanoc wtedy była bardzo późno i w świąteczny poniedziałek młodzież w zupełnym amoku biegała z wiadrami wody, rozebrana niemal do rosołu;)

Dziś było 28 stopni, trochę wiało i od wczesnego popołudnia z różnych stron dochodziły pomruki, ale w końcu burza przeszła bokiem, siejąc symbolicznym deszczykiem, prawie parującym w locie.
W zasadzie całe dnie można ostatnio spędzać na ogrodowej dłubaninie, a jest co robić – jak zawsze:)

...

To pisałam wczoraj, potem poszłam robić zdjęcia i jakoś mi się za szybko zrobiła 22.00, w końcu zrezygnowałam z wstawiania posta. Nadrabiam więc dziś, po porannym „dozdjęciowaniu”:)


Bzy (jakoś nie mogę się przekonać do nazwy "lilaki";))


Jabłonka "pożyczona" zza sądziedzkiego, rodzinnego płota;)



Pełnia była, czy będzie? Nigdy nie wiem.



Kombinuję znowu z warzywnikiem – i znowu dość prowizorycznie, ale ciągle jeszcze nie mam ugruntowanego planu, więc jak mi przyjdzie do głowy coś innego, to przynajmniej łatwo będzie wprowadzać ewentualne zmiany.
Czasem wychodzę z domu i nie wiem, za co się najpierw brać. I jakoś tak mi wychodzi, że robię coś zupełnie innego, niż planowałam, ale nie szkodzi. Uruchomiłam w końcu wyrzynarkę, która kupiłam chyba ze 2 lata temu, super się nią docina dechy (choć muszę się przyznać, że najpierw zamontowałam odwrotnie brzeszczot;)) Na szczęście nie zepsułam. Jeszcze;)






Znowu wysiałam w tym roku pomidory. Szklarenki już nie ma, ale w gruncie też się udają, o ile nie ma bardzo mokrego lata. Niedużo ich - trochę karłowych malinówek i koktajlowych żółtych o kształcie maleńkich gruszeczek – miałam je w ubiegłym roku od koleżanki i cudnie plonowały. Wysiałam też jeszcze papryczkę ostrą. Żeby się za bardzo siewki nie wyciągały, kupiłam w Ikea specjalną żarówkę do roślin. Dopóki siewki były małe, dobrze się spisywała, choć ma niewielki zasięg i przydałyby się przynajmniej dwie takie. Teraz pomidorki są już w większych doniczkach,  poczekam chyba do połowy maja z sadzeniem w gruncie, a tymczasem hartują się na słońcu codziennie i parę niestety spiekło się za bardzo, są jednak delikatne, a słońce grzeje mocno…

Poza pomidorami i papryczką będą oczywiście dynie, cukinie, ogórki. Jest jarmuż, rzodkiewka, sałaty, szpinak, trochę selera naciowego, rukola. Eksperymentalnie – groszek cukrowy. W zeszłym roku posadziłam poletko truskawek, a pomiędzy nimi czosnek (sadziłam go na przełomie października i listopada, teraz bardzo ładnie rośnie). Przedwczoraj znalazłam woreczek czerwonej cebulki dymki, która zakupiłam ze 3 tygodnie temu i jakoś mi się schował;) Wsadziłam ją wczoraj do ziemi, ale wątpię, żeby coś z niej jeszcze było – cóż, bywa i tak;)

W oczku wodnym znowu masa kijanek, naliczyłam też 4 traszki:)


Jak to dobrze, że przed nami długi weekend! Oby pogoda, siły i zdrowie dopisało – pozdrawiam wszystkich tu zaglądających, a szczególnie Ogrodniczki! I Ogrodników w sumie też, jakby się jakiś tu zapędził;)