Eeee tam, nie ma się czego bać. Ja raczej takich stworzonek się nie boję, ani nie brzydzę, ogród mnie do tego przyzwyczaił, poza tym mam wrodzoną skłonność do ochrony wszelkiego życia (komary są tu niechlubnym wyjatkiem;)). Ale ta skubana tak się przyczepiła do palca, że nie chciała zejść;) Rzeczywiście wyglądała jak kawałek brzozowego patyczka, który się przykleił do klamki, a potem spadł na wycieraczkę.
Jest śliczna :-) Trzeba uważać z braniem ciem i motyli do ręki z jednego powodu żeby im nie zrobić krzywdy. Mają skrzydełka pokryte takim czymś że jak to stracą to mogą już nie latać. Nie wiem czy wszystkie ale chyba tak.
Za skrzydełka nie łapię;) W ogóle bez potrzeby ich nie dotykam, ale czasami trzeba uwolnić motyla, który wpadł, gdzie nie powinien... Robię wtedy "domek" z dłoni i tak go przenoszę. Motyle są tak delikatne... Zawsze się boję, żeby nie uszkodzić skrzydełek. Tej ćmy też nie brałabym do ręki, ale bałam się, ze zginie marnie zadeptana na tej wycieraczce. Podstawiłam jej palec i sama wylazła, trochę łaskotana trawką;)
Robaczek rzeczywiście ciekawy. 7 lat temu, gdy przeprowadziłam się na "moją wieś" pierwsze zorganizowałam sobie Atlas owadów, zeby wiedzieć co to za dziwne przyfruwajki lądują wieczorem na moim kuchennym stole. Później już się nauczyłam, że jak światło to okno zamknięte, albo cos w tych oknach, żeby nic nie wleciało... Mozna sie przyzwyczaić... A buciki fantastyczne po prostu! Pozdrawiam
Gabrysiu, ja tez lubię wiedzieć, co (kto) w trawie piszczy;))) Ale jeszcze nie udało mi się dowiedzieć, co to za nocny marek, muszę się bardziej przyłożyć;) A w oknach mam siatki przeciw owadom, by do domu nie wpadali nieproszeni goście (ale głównie chodzi o komary, brrr...)
Dla mnie juz nawet komary nie straszne, choć pozbywam sie ich ze względu na dziewczyny moje obąblone później bardzo. Ja jakoś mniej. Wymiatam pajeczyny, gdy przyjeżdżają przyjaciele, bo pająków boją się okrutnie. Ale przeprowadzili sie na wieś i jutro jadę do nich sprawdzić czy może i pająki przestały być już takie "nieludzkie"... Dziękuję za wszystkie słowa i za to, że zaglądasz do mnie. U ciebie tu ślicznie. I zdjęcia przepiękne. (może i ja się kiedyś nauczę). Będę tu często przebywać jeśli pozwolisz. Pozdrawiam cieplutko i życzę słońca, sobie troche też, bo pada i pada...
W pierwszej chwili myślałam, że to brzozowy patyczek...
OdpowiedzUsuńa ja ciem się boję i W ŻYCIU! nie wzięłabym jej na palec
OdpowiedzUsuńEeee tam, nie ma się czego bać. Ja raczej takich stworzonek się nie boję, ani nie brzydzę, ogród mnie do tego przyzwyczaił, poza tym mam wrodzoną skłonność do ochrony wszelkiego życia (komary są tu niechlubnym wyjatkiem;)). Ale ta skubana tak się przyczepiła do palca, że nie chciała zejść;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście wyglądała jak kawałek brzozowego patyczka, który się przykleił do klamki, a potem spadł na wycieraczkę.
Jest śliczna :-)
OdpowiedzUsuńTrzeba uważać z braniem ciem i motyli do ręki z jednego powodu żeby im nie zrobić krzywdy.
Mają skrzydełka pokryte takim czymś że jak to stracą to mogą już nie latać.
Nie wiem czy wszystkie ale chyba tak.
Za skrzydełka nie łapię;) W ogóle bez potrzeby ich nie dotykam, ale czasami trzeba uwolnić motyla, który wpadł, gdzie nie powinien... Robię wtedy "domek" z dłoni i tak go przenoszę. Motyle są tak delikatne... Zawsze się boję, żeby nie uszkodzić skrzydełek. Tej ćmy też nie brałabym do ręki, ale bałam się, ze zginie marnie zadeptana na tej wycieraczce. Podstawiłam jej palec i sama wylazła, trochę łaskotana trawką;)
OdpowiedzUsuńO kurczę!:) Takiego "robaczka" to ja jeszcze nigdy nie widziałam!
OdpowiedzUsuńRobaczek rzeczywiście ciekawy. 7 lat temu, gdy przeprowadziłam się na "moją wieś" pierwsze zorganizowałam sobie Atlas owadów, zeby wiedzieć co to za dziwne przyfruwajki lądują wieczorem na moim kuchennym stole. Później już się nauczyłam, że jak światło to okno zamknięte, albo cos w tych oknach, żeby nic nie wleciało... Mozna sie przyzwyczaić...
OdpowiedzUsuńA buciki fantastyczne po prostu! Pozdrawiam
Gabrysiu, ja tez lubię wiedzieć, co (kto) w trawie piszczy;))) Ale jeszcze nie udało mi się dowiedzieć, co to za nocny marek, muszę się bardziej przyłożyć;)
OdpowiedzUsuńA w oknach mam siatki przeciw owadom, by do domu nie wpadali nieproszeni goście (ale głównie chodzi o komary, brrr...)
Dla mnie juz nawet komary nie straszne, choć pozbywam sie ich ze względu na dziewczyny moje obąblone później bardzo. Ja jakoś mniej. Wymiatam pajeczyny, gdy przyjeżdżają przyjaciele, bo pająków boją się okrutnie. Ale przeprowadzili sie na wieś i jutro jadę do nich sprawdzić czy może i pająki przestały być już takie "nieludzkie"... Dziękuję za wszystkie słowa i za to, że zaglądasz do mnie. U ciebie tu ślicznie. I zdjęcia przepiękne. (może i ja się kiedyś nauczę). Będę tu często przebywać jeśli pozwolisz. Pozdrawiam cieplutko i życzę słońca, sobie troche też, bo pada i pada...
OdpowiedzUsuńMyślałam,że to jakiś robak przygnieciony drzewem... :/
OdpowiedzUsuńto narożnica zbrojówka :o)
OdpowiedzUsuń