A kiedy człowiek budzi się rano, za oknem wilgotna, zimna mgła, na termometrze ledwie 8 stopni - nie chce się wierzyć kalendarzowi...
Następnym artykułem pierwszej potrzeby w takiej sytuacji staje się prezent od przyjaciółki, schowany głęboko i trzymany na wypadek chandry:
Niezwykła czekolada z kandyzowanymi fiołkami!
Mniammm...
A bzy mokną... Choć i w deszczu są piękne i pachnące!
ciekawe jak to smakuje-pewnie fiołkowo:)
OdpowiedzUsuńJest zadziwiająco smaczna;) Myślałam, że będzie to jakiś "perfumowy" posmak, ale nie - fiołkowe płatki są słodziutkie z lekkim (własnym) aromatem i w połączeniu z mleczną czekoladą tworzą zgrany duecik!
OdpowiedzUsuńKalosze suuuuper!:)
OdpowiedzUsuńA czekolada - no cóż...chciałoby się dopieścić swoje podniebienie, niestety, trzeba obejść się smakiem;)
Ja też chce TAKIE kalosze !
OdpowiedzUsuńSą obłędne i żadne deszcze w takich kaloszach nie są straszne :D
A czekolada fiołkowa-fiu fiu gwiżdżę pod nosem i mam chrapkę ;-)
piękne kalosze. marzą mi się jakieś kolorowe na tą niepogodę.
OdpowiedzUsuńi czekolada.. muszę takiej poszukac w kredensowym sklepie.
Wpadłam w drodze od OLQI, bo zobaczyłam "gówniaczki" zachwycające, potem czekoladę smakowitą a potem czytałam, czytałam, oglądałam, znowu czytałam aż dotarłam do końca, czyli do początku, który mnie całkowicie urzekł. Zostaję. Mogę?
OdpowiedzUsuńOj widzę, że kaloszki się spodobały. Naprawdę są przydatne, ostatnio łaziłam sobie po Krakowie w nich, nie przejmując się kałużami i ulewą, teraz poluję jeszcze na jakąś zabawną pelerynę przeciwdeszczową w odpowiednim stylu, hihi;))
OdpowiedzUsuńMira - witam i cieszę się, że skusiło cię moje pisanie, mam nadzieję, że zostaniesz dłużej:)))
Jasne, czasem wpadnę pożyczyć kalosze, żeby sobie pochodzić po Krakowie ;))
OdpowiedzUsuńTeż mam takie buciki tylko w kolorze niebieskim :)
OdpowiedzUsuńCzekolada smakowicie wygląda.