Mój rodzinny dom otaczał ogród zakładany przez Rodziców. Nie był to jakiś wydumany projekt - po prostu sadziło się drzewa, krzewy, byliny, wysiewało kwiaty jednoroczne. Początkowo nie interesowałam się tym zbytnio. Ale po paru latach pojawiły się pierwsze profesjonalne czasopisma ogrodnicze, a w nich zdjęcia przyprawiające mnie o zawrót głowy. Zakochałam się w ogrodach angielskich, naturalistycznych. Potem natrafiłam na angielski serial "Gardener's World" (chyba tak brzmiał tytuł), zrealizowany zdaje się przez BBC. I wsiąkłam na dobre. Potem kupiłam parę książek, m. in. autorstwa Johna Brookes'a... I tak się zaczęło. Najpierw musiałam zmobilizować najbliższych, z czym na szczęście wielkiego problemu nie było. Jak już wspomniałam, w ogrodzie rosło już sporo drzew, krzewów i bylin, ale posadzonych trochę bezładnie, zbyt blisko siebie, w nieodpowiednich miejscach. Z ciężkim sercem parę drzew musieliśmy wyciąć, trzeba też było poprzesadzać wiele roślin. Postanowiliśmy założyć duże oczko wodne, a wokół niego powoli aranżować przestrzeń. Tak zaczęło się spełniać jedno z moich wielkich marzeń...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudne! A ja wciąż marzę...
OdpowiedzUsuńSunsette, ogromnie się cieszę,że zajrzałaś na mojego bloga z wiankami, bo dzięki temu mogłam zobaczyć Twojego bloga i już czuję łączące nas pokrewieństwo dusz.Jak to możliwe, że masz taki piękny złotokap w ogrodzie? Pięknie, bardzo..będę tu stałym gościem jeśli pozwolisz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie!