...

czwartek, 11 sierpnia 2016

Życie jest piękne, szczególnie latem:)

Ale nie tylko latem.
Usilna praca nad sobą sprawiła, że nie obawiam się już jesieni i zimy! Po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna. Chyba od dzieciństwa. Bowiem już 10 - latką będąc, o zimie i jesieni wolałam nie myśleć, marzyłam za to o zasypianiu koło października i budzeniu się w środku maja. No więc dziś oficjalnie ogłaszam: wszystkie pory roku są już dla mnie piękne:) Dla mnie to nowość, więc niech się nikt nie śmieje z tego oświadczenia!




Tegoroczne lato to już drugie lato mojej diety 4bez. Zaczęło się to wszystko od badania tsh, które zlecił mi kardiolog w zestawie badań różnych. Tsh wyszło sporo podwyższone, a więc dalsze badania w kierunku tarczycowym, no i w końcu trafiłam do endokrynolog, która potwierdziła to, na co wskazywały badania krwi i  usg - zapalenie tarczycy na tle autoimmunologicznym. Hashimoto. Dopiero wtedy zaczęłam grzebać w internetach i przeprowadzać telekonferencje z koleżanką chorujacą na hashi od kilku już lat. Okazało się, że istnieje bardzo silna grupa fejsbukowa w tym temacie, natomiast wiedza lekarzy o tej chorobie jest dość slaba, sporo endokrynologów ogranicza się do przepisania dawki hormonu i na tym koniec. A okazuje się, że odpowiednia dieta może mocno przyhamować, jeśli nie zastopować postęp choroby. Okazało się również, ze trafilam do endokrynolog, która nie patrzy jedynie na tsh, ale obejmuje całościowo pracę organizmu. Niestety, niezbędne jest zrobienie badań, które nie są refundowane, a są dość drogie (np. przeciwciała przeciwtarczycowe), a po jakimś czasie ich powtórzenie. Lekarka nie przepisała mi na początek hormonu, aczkolwiek dietetycznie też mną nie pokierowała jakoś szczególnie, oprócz diety niskosodowej i ograniczenia cukru (wyniki wskazywały, że jestem na dobrej drodze do insulinoodporności prowadzącej do cukrzycy).
A ja, kopiąc po internecie, trafiłam na stronę http://www.akademiawitalnosci.pl/ , gdzie znalazłam masę informacji o właściwym odżywianiu. I powiem Wam, zdziwiłam się. Bo wydawało mi się, że ja jem całkiem zdrowo. Ale nie. Nie jadłam zdrowo. Za mało owoców, za mało warzyw. Za dużo smażonego. Za dużo przetworzonego. Za mało pokarmów naprawdę wartościowych. Za mało wody! I sporo innych grzeszków.
Postanowiłam podjąć wyzwanie. Wziełam sobie do serca wskazówki znalezione na różnych blogach i forach poświęconych m.in. diecie w hashimoto (w tym komentarze osób stosujących te zalecenia i mających dobre efekty) i zaczęłam wprowadzać zmiany w odżywianiu. Stąd wzięła się moja dieta 4bez.

1. Bezglutenowo.
To był pierwszy etap. Przestałam jeść gluten - odstawiłam wszystkie mąki zawierające w sobie gluten, wszystkie produkty przetworzone z tym składnikiem. 
2. Bezcukrowo.
Niedługo po porzuceniu glutenu odstawiłam całkowicie cukier  - w sensie cukru z torebki (cukier biały, cukier brązowy, nierafinowany, trzcinowy itp.)
3. Bezmlecznie.
Po kilku miesiącach przestałam jeść wszelkie produkty mleczne (ze względu na kazeinę i laktozę), zostawiłam jedynie masło klarowane, które jest czystym tłuszczem. Edit: oraz czasami ser kozi;)))
4. Bezmięsnie.
Nie wiem kiedy to się stało, ale przestałam całkiem jeść mięso, czasami tylko rybka jakaś. Po prostu odrzuciło mnie jakoś samoistnie. 

" Ja bym tak nie mógła/nie mógł! Byłabym/byłbym cały czas glodna/głodny! 

To co ty w końcu jesz?????" 

To pytanie, które zadaje mi większość osób, kiedy rozmowa zejdzie na te tematy;)

Co ja jem... Dużo do opowiadania. Będzie w kolejnych wpisach, może kogoś zainteresuje, bo hashimoto ostatnio staje się szalenie modne;)

Pozdrawiam wszystkich, którzy jeszcze mnie pamiętają i którzy tu zaglądają:)

10 komentarzy:

  1. Moja córka ma hashi, typu takiego, ze waży 45 kg i jej tarczyca sama się zjada,
    chodzi sobie po lekarzach, ale dietę ustawiła jej dziewczyna która już mocno siedzi w temacie ma blog http://www.tlustezycie.pl/p/blog-page_10.html, po 2 miesiącach diety ścisłej gdzie też nie może jeść większości rzeczy jej tarczyca "podrosła" 0,5 mm :), sporo tez wiedzy jest na stronie http://www.pepsieliot.com/hashimoto-wszystko-zebrane-do-jednego-tygla-czyli-z-lekka-podsumowanie/,życze zdrowia, cóż takie mamy czasy popieprzone, żarcie jest zatrute i chorują te biedne organizmy nasze...
    serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, Ula:)
    Właśnie tak, to co jemy, czasami trudno naprawdę nazwać POŻYWIENIEM, a i zatrucie środowiska robi swoje. Bloga Pepsi Eliot poznałam rok temu, razem z Akademią Witalności studiowałam wnikliwie i robię to nadal. Natomiast tłustezycie.pl poznałam nieco później, przez grupę fejsbukową, też sporo stamtąd czerpałam wiedzy i inspiracji, jednak ostatnio coś tam nie zaglądam;
    Dzięki wielkie za odwiedziny i serdecznie pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny ogród. Życzę zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie, ciekawa jestem co w takim razie jesz. :-) Buziaki i dużo zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Kajuś:))) Też Cię ściskam i fajnie, że jesteś!

      Usuń
  6. brzmi rzeczywiście szalenie interesująco!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że piszesz o swoich doświadczeniach. Ja jestem z tych, co do doktora idą tylko wtedy, gdy już całkiem padają na dziób. Nie ma co ukrywać, trafienie na lekarza, który widzi coś więcej niż swój wycinek człowieka graniczy z cudem, a tylko taki "doktor Hause" mógłby człowieka porządnie zdiagnozować i poprowadzić.
    Mój mąż miał od lat silne bóle brzucha, których przyczyny żaden lekarz nie potrafił podać pomimo masy badań i dwóch pobytów w szpitalu. W końcu sam zaczął szukać w internecie i próbować dojść od czego go tak boli. Mocno zmienił dietę i ogólnie tryb życia i nagle dolegliwości ustąpiły. Dodatkowe "efekty uboczne" w postaci utraty zbędnych kilogramów i poprawy ogólnego wyglądu skóry, włosów były miłą rekompensatą za konieczność rezygnacji z wielu smakołyków, które tak naprawdę były trucizną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest właśnie to! Lekarze ostatnio wolą tylko przepisywać kolejne piguły (co niestety wynika też z potęgi koncernów farmaceutycznych), mało jest takich, którzy pytają o sposób odżywiania, tryb życia. A tu w wielu przypadkach wystarczy zmiana diety, trybu życia - ale to wymaga większego wysiłku, niż połknięcie paru tabletek... Świetnie, że napisałaś o meżu - najlepiej dawać dobry przykład, a tu mamy przykład podany na widelcu (skoro już w temacie jedzenia jesteśmy;)))
      Uściski:)

      Usuń