źródło: film.wp
Od kiedy dowiedziałam się, że Julia Roberts ma zagrać bohaterkę powieści Elizabeth Gilbert, nie mogłam się doczekać ekranizacji „Jedz, módl się, kochaj”.
źródło: film.wp
Książkę czytałam dość dawno, jej lektura pozostawiła w mojej pamięci dobre wrażenia. Jako, że Julia Roberts już od wielu lat jest jedną z moich ulubionych aktorek, jej udział w tej produkcji bardzo mnie ucieszył i poszłam do kina zwłaszcza z tego powodu;) Poszłyśmy sobie z koleżanką na seans do małego kina, w godzinach niezbyt popularnych – bo południowych (mam taki jeden dzień w tygodniu, kiedy kończę pracę już koło południa – co za radość;)) Na seansie było dokładnie 5 osób, wszystkie płci żeńskiej ;) - 2 panie w wieku między 50 a 60, my – powiedzmy „po 30” i jedna młodsza dziewczyna. Film na kolana mnie nie powalił, ale oglądało się go miło i czas się nie dłużył, choć seans trwał ponad 2 godziny. I cóż? – Julia Roberts jest niezwykłą osobą. Bez niej film byłby chyba trochę mdły. W ogóle dobór obsady wg mnie bardzo trafiony, najbardziej rozbawił mnie Szaman – jest rewelacyjny!;) Nie zdarza mi się często, by ekranizacja powieści podobała mi się tak, jak literacki oryginał, ale w tym przypadku porównanie wypada całkiem korzystnie, pewnie dlatego, że autorka książki miała spory wpływ na scenariusz. Ładne zdjęcia, sensowne przesłanie, nienarzucająca się muzyka – mnie film się podobał, choć recenzje zbiera niespecjalne;) Ale ja jestem tylko zwykłą dziewczyną potrzebującą czasami obejrzeć piękną bajkę… Bo pomimo pewnych, dość okrojonych, filozoficznych odniesień, ten film to dla mnie ładna bajka. I takie bajki lubię, chętnie też obejrzę ją za jakiś czas ponownie. Choć muszę wyznać, że i tak moją ulubioną bajką pozostaje na zawsze „Amelia”, którą pocieszam się dość systematycznie, kilkanaście razy w roku;)
A teraz brunetka wieczorową porą, czyli anielica kuchenna vel Tilda plażowiczka po urlopie;) Zdjęcia robione w świetle niestety nie naturalnym, więc i niespecjalne.
Jest też blondynka...;)
Pozdrawiam weekendowo i życzę Wam pięknej niedzieli:)))
Książka "Jedz, módl się, kochaj" bardzo mi się dobrze kojarzy-bardzo przyjemnie mi się ją czytało, więc przebierałam nogami czekając na jej ekranizację. Filmu jeszcze nie widziałam i mam nadzieję, że mnie nie rozczaruje:) No ale piszesz, że fajnie się to oglądało, jak bajkę,więc jak dla mnie to brzmi zachęcająco:)
OdpowiedzUsuńTildowe anielice są cudowne, ta pierwsza jest po prostu cudowna!!!:)Zabawna i bardzo ładnie wykonana:)
Pozdrawiam serdecznie:)
świetne te Tilduchny!
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie czytałam książki ani nie widziałam filmu, ale na pewno zrobię i jedno i drugie :-)
OdpowiedzUsuńA Anieliczka ciemnowłosa powaliła mnie na kolana, jej pulchność jest rozczulająca! :-)
Anielice są boskie ta brunetka - coś wspaniałego!Książki nie znam i z chęcią do niej zajrzę - dzięki!Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam ale chętnie przeczytam po takich recenzjach.Film tez musze zobaczyć.
OdpowiedzUsuńA brunetka swietna!
Pozdrawiam
bruneta jest tak do mnie podobna,że chyba muszę sobie doszyć skrzydełka-obie tildy czadowe :)
OdpowiedzUsuńI ja chętnie pójdę na "Julię",ma dziewczyna urok... Amelię oglądałam wczoraj z Marianną.Kocham nastrój tego filmu.
OdpowiedzUsuńAniołka cudna, właściwie obie, pochwalę solidarnie również blondi.Marzą mi się takie uskrzydlone panienki ale nie mam jakoś odwagi uszyć.Może muszę się ośmielić.pozdrowionka
A mnie film się nie podobał :/ byłam rozczarowana i już w połowie zaczęłam ziewać (wstyd) za to za książką tęsknię i chętnie do niej wracam, do tych mądrości życiowych w niej zawartych, ale na Julie, Szamana i kochanka z Bali miło było popatrzeć ;)
OdpowiedzUsuńTildy przepiękne i jakże przypominają mnie! co trzeba zrobić żeby jedna przyfrunęła do mnie?? :)
Pozdrawiam i miłej niedzieli życzę!
Przeczytałam książkę w chwili dużego życiowego zawirowania...Była dla mnie w pewnych kwestia inspiracją. Na film się nie wybieram. Podpisuję się jednak pod stwierdzeniem o zwykłej dziewczynie potrzebującej czasem obejrzeć piękną bajkę:)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam, średnio mi się podobała. A Julia Roberts to moja ulubiona aktorka i dla niej warto wybrać się na film:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
To znowu ja, bo tak sobie pomyślałam, że u Ciebie jest naprawdę fajnie, dlatego zapraszam po odbiór wyróżnienia tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://prezentowisko.blogspot.com/2010/10/hiszpania-tajlandia-wochy-odz-minsk.html
Ja mam w planie przeczytac ta ksiazke, na film nie wybieram sie.
OdpowiedzUsuńTildy kuchenne jakie urocze, ich fartuszki sa bombowe.
Pozdrawiam cieplutko
cudonwe tildy kuchenne, bardzo, ale to bardzo mi sie podobaja! Zdolne masz lapki:-)
OdpowiedzUsuńSciskam
Basia
ksiązka cudna, czytałam. Ot..inny świat.
OdpowiedzUsuńNa film ide :)brunetka wieczorowa pora w sam raz na chłodne wieczory jest sie do czego przytulic
pozdrawiam ciepło i zapraszam do mnie
Nie widziałam filmu i książki tez jeszcze nie czytałam, chociaż uparcie wchodzi mi w oczy przy każdej wizycie w księgarni i nie tylko (ostatnio zaczepiała mnie w Saturnie, gdy szukałam nowego odkurzacza). Chyba czas ulec :))) Za to "Amelię" tak jak Ty używam często w charakterze pocieszacza-rozweselacza. Choćby fragmencik...chwilkę i już się uśmiecham.
OdpowiedzUsuńA taką tłuściutką blondi to powinnam sobie powiesić w kuchni na lodówce albo szafce ze słodyczami, zwłaszcza wtedy, gdy po raz kolejny przerywam swoją dietę skuszona jakimś smakołykiem :))) Pozdrawiam cieplutko.
Kucharki anielinki są bombowe!
OdpowiedzUsuńAnielice kucharkowe bardzo mi się podobają. Kurcze jednak ludzie tzw "przy sobie" wzbudzają sympatie i lalki też :-). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia co do książki dlatego chciałam zobaczyć film ;-) Ale małż nie chce...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam kilka recenzji i opinii o filmie nie są zbyt pochlebne. Pewnie poczekam aż będzie w TV.
Kuchareczki świetne :-))
Grubiutka brunetka mnie oczarowała!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No proszę, a ja miałam jakoś większy sentyment do blondyny - taka babuszka cieplutka i zaaferowana kuchennymi sprawami, przejęta, czy obiad smakuje;) A tu widzę, że Czarnula robi furorę;) Choć brunetka rzeczywiście ma w sobie coś komicznego - i ta poza taka... jakby nieskromna;)
OdpowiedzUsuńIka - trzeba napisać maila ze swoim adresem i poczekać, aż anielica się uszyje (co może trochę potrwać;)) i przesyłka dotrze;)
Miejsce Sympatycznych Klimatów - dziękuję serdecznie za wyróżnienie:)
Anielskie gosposie takie dobroduszne:) Piękne! Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńAnielice kuchenne przesympatyczne!Film z ciekawosci chetnie zobacze:).
OdpowiedzUsuńPozdrowienia najcieplejsze!
Witaj
OdpowiedzUsuńSzukałam Twoich skrzydełek anielskich na swoim blogu. Od kiedy je zobaczyłam cały czas o nich myślałam. Ale zapomniałam gdzie je ujrzałam a dziś dzięki mojemu ogłoszeniu Atenka mi przypomniała :)
Cieszę się, że Cię znalazłam :)
Pozdrowienia od różanego...
Anielice kuchenne są przeboskie, a te fartuszki... mmmm :))
OdpowiedzUsuń