Dziś rano było u mnie o 35 stopni mniej. Jak żyć, ja się pytam???!!!!
Rano - czyli o 5.00 - niestety o takiej (nieludzkiej dla mnie) porze muszę wstawać, by zdążyć do pracy na 8.00, na szczęście tylko 3 razy w tygodniu;)
Pozdrawiam i zmykam, zostawiając wakacyjne wspomnienie szyciowe (a nawet przedwakacyjne, bo z czerwca - kiedy to było.... buuu....)
Nie uwierzysz, bo sama bym nie uwierzyła, ale dokładnie dwie piosenki temu (słucham w rmf classic audycji "melodie o miłości") pomyślałam sobie... ciekawe, co u Agusi, dawno nie pisała...miałyśmy się spotkać tego lata...nie wyszło... szkoda... I wróciłam na swój blog i kliknęłam "odśwież" i ... Twój blog pojawił się na pasku po prawej stronie... Przypadek? Wole nazywać to magią :))) Jak dobrze, Cię znowu czytać! A jeśli Cię to pocieszy, to ja też wstaję o 5, choć do pracy mam kilka kroków. A poranki są koszmarne o tej porze roku. Na przekór zimnu i szarościom ściskam gorąco!
OdpowiedzUsuńOj, kochana, ja już we wszystko uwierzę;)), po tej Marcie Bizoń to stwierdziłam, że musisz mieć jakieś paranormalne zdolności - no bo jak w szmacianej lalce można rozpoznać "ludzki odpowiednik"?!;) Ta 5 rano jest teraz ciężka do przełknięcia, ciemno, zimno, brr... A już dla kogoś, komu rano się śpi najlepiej...eh;) Chyba bedę się z Tobą łączyć mentalnie o tej porze;) Buziaki:))))
OdpowiedzUsuńTrzymam Cię za słowo. Może te telepatyczne połączenia pomogą przemóc ból porannego wstawania. Dziś sobota, więc wstałam o ludzkiej porze, gdy za oknami już pięknie świeciło słońce...od razu inaczej zaczyna się dzień. W planie - sprzątanie ogródka po ostatnim przymrozku, niestety większość roślin nadaje się już tylko do wycięcia :((( Miłego weekendu Aguś!
UsuńAguś, u nas już przymrozki. Rano wstaję i trawnik biały. Też mi za latem tęskno, tak w tym roku przeleciało, że nie wiem. Aniołki Twoje piękne, ale wszystkie Twoje szycia uwielbiam i podziwiam bardzo. Pozdrawiam serdecznie! p.s. z moim szyciem nie ma pospiechu, spokojnie poczekam i marudzić nie będę. Buziaki!
OdpowiedzUsuńWłaśnie, przeleciało nie wiadomo kiedy... Co roku jakoś szybciej mija, tak mi się zdaje - ciekawe, czemu zima tak szybko nie przelatuje;)
UsuńAleż jesteś zdolna, piękne lale szyjesz, aż chce się być mała dziewczynką :)
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za miłe słowa i za odwiedziny:)
UsuńHura, Jesteś. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że wpadłaś. Myślami Cię ściągnęłam. Twoje Anioły na wprost drzwi wejściowych wiszą i nie ma mocnych, żeby na nie spojrzeć. A jak już patrzę to o zdolnej, dobrej duszyczce myślę, która je wykonała. Więc powinno Ci się codziennie czkać, hihi.
OdpowiedzUsuńBuziole ranny ptaszku. Na pocieszenie - ja również wstaję o barbarzyńskiej porze 5.25. Wiem, te 25 min to dużo ale i tak za wcześnie.
Paaaaaaaa kochana, promyki słoneczka, mroźnego ale jakże pokrzepiającego przesyłam.
Oj, 25 minut - to niewiele dłużej śpisz ode mnie! Cieszę się, kochana, że te anioły sprawiają Ci troszkę radości (czkawkę miewam rzadko;))) Slońce dziś naprawdę dotarło do nas cudne - i to przez cały dzień grzało, aż miło - udało Ci się:)))
UsuńMiło powspominać lato... Pisz częściej. Współczuję tej piątej.
OdpowiedzUsuńPewnie, że miło:) Dziś był taki piękny dzień, szkoda tylko, że wczorajszy nocny mróz zwarzył większość kwiatów... Dzięki, że wpadłaś do mnie, pozdrawiam:)))
UsuńBrrr, piąta rano!!! Never! a w ogóle, to co tak długo urlopowałaś? Zaglądałam nie raz, bo czasem blogger nie powiadamia o nowych wpisach, a tu głucho i cicho jak w ciemnym lesie :) U mnie nic optymistycznego, ale jakoś się wysilam na parę słów, chociaż mało kto zagląda. No ale ten "mało kto" też cieszy i mile widziany. nawet milej, niż ludzie w tzw. realu. Jakoś tak mi się porobiło, że mało co ma sens.No, to pisz, a ja czekam na więcej:)
OdpowiedzUsuńNo widzisz, tak jakoś się dzieje ostatnio, że nie mogłam się zmobilizować do nowego wpisu, nagle prawie przestało mi się chcieć prowadzić tego bloga. No i wrzesień - wiadomo, jest co robić. Ale postanowiłam się poprawić i mam nadzieję, że mi się uda - choćby dla tych paru dobrych dusz, co tu zaglądają i jeszcze chce im się komentować, a niektóre nawet czekają na wpisy;) Z tym sensem, to miewam podobnie, stąd poniekąd takie przerwy w pisaniu. Nie potrafię w takich momentach napisać niczego, co nie byłoby łzawymi wywodami o marności świata lub życia, i dodatkowym dołowaniem siebie, a przy okazji i innych;) Chyba już lepiej siedzieć cicho;)
UsuńAga, Lewkonia to nie tak. Bardzo dużo osób czyta Wasze posty ale nie każdy zostawia słówko. wiem, że nie jest to mobilizujące ale może warto się od tego zdyzstansowac.
UsuńAguś, gdyby nie Twój blog nie byłoby tyle dobra,bezinteresownej radości, zadumy nad tym co robisz, zwykłych,życzliwych myśli obcej osoby. Czy to mało??? Jeszcze raz wyczytam u Ciebie takie zwątpienie osobiście w skórę ode mnie dostaniesz.
A tak z innej beczki, przecierany beż, przecierany szary, czy, uwaga, przecierany...biały? Co byś wybrała. Odpowiedz bez zastanawiania się, proszę, dosłownie bezmyślnie. Zrób to u mnie. Jednym słowem, proszę.
Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko, dobrej i spokojnej nocy Ci życzę
Oj, coś ty knujesz, kochana;)
UsuńI dzięki za groźby cielesne;) Postaram się, no! ;)))
"Ooo, Sunsette wróciła! Hurra!" to moja pierwsza reakcja na widok tego posta :) Czekałam. I choć zwykle przeglądam blogi z jakimś dzieckiem (lub wszystkimi dwoma dziećmi) na rąkach/kolanach, co znacznie utrudnia pisanie komentarzy, to tym razem zdobywam się na szczyty akrobacji, żeby Ci powiedzieć: Dobrze, że jesteś!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zaglądasz:) Dziękuję za tę akrobację - tym bardziej mi miło:)) Pozdrawiam ciepło!
UsuńJa też pytam, jak żyć i znikąd odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ślę.
Wiesz co ta godzina piąta to jest obecnie czas mojej naturalnej pobudki,a potem sprzątanie ,szykowanie dzieci do szkoły, przedszkola, knucia obiadowe, a potem przekładanie,segregowanie itd.,itp. :).Syndrom wicia gniazda chyba,bo normalnie taka nie jestem :D
OdpowiedzUsuńAniołki pulchniaczki -wspaniałe ,są takie Twoje ,nie do podrobienia :0
buziaki
No... Ale jakbym nie musiala wstawać i zaraz szybko wychodzić z domu, to jakoś bym może tę 5.00 zniosła. A syndrom na pewno i jak najbardziej właściwy;)
Usuńa jak sobie pomyślę że jutro i w niedzielę mam byc juź przed 5 w samochodzie to aż ból czuję:))) a rudowłosym pannom pięknie w tych źielonościach:)))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jakoś Ci poszło to wstawanie weekendowe:) Pozdrawiam:)))
UsuńChyba jednak przecierany szary, hihi. Po co pytam skoro sama decyduję ale...jakoś mi do Ciebie pasuje i wydaje mi się, w całości lepiej się prezentuje.
OdpowiedzUsuńBuziole wielkie przesyłam i mniej szarości ale za oknem życzę.
paaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Cieszę się, że jesteś, że wreszcie jesteś! Przyznam, że zwątpiłam, że tu wrócisz i nawet knułam maila pisać. 5-ej sobie nawet nie wyobrażam. Ja z tych co mogą siedzieć od wieczora do 5-ej i wstają późno, a nie odwrotnie. Podziwiam i ... czekam na kolejny wpis
OdpowiedzUsuńpiękne, pomysłowe! :)
OdpowiedzUsuń