Noworoczne postanowienia?
Plany?
Marzenia?
Jedyne co w tej chwili przychodzi mi na myśl, to znane powiedzenie: "jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach". Dlatego od dawna już nic konkretnie nie planuję. Mam natomiast mnóstwo marzeń, ale nie staram się ich za wszelką cenę realizować, a już na pewno nie mówię sobie: w tym roku... Czasami chyba lepiej, by niektóre marzenia pozostały marzeniami. Owszem, są rzeczy, które chciałabym zrobić, myślę o nich w kategoriach zadań do realizacji w terminie bliżej nieokreślonym i bez "muszę". Dotyczy to zwykłych, codziennych spraw, rzekłabym - przyziemnych. Gorzej jest ze sprawami głębszymi, "życiowymi".
Najtrudniejsze dla mnie jest podejmowanie decyzji. Zazdroszczę ludziom, którzy bez wahania potrafią wprowadzać w czyn swoje zamiary. U mnie proces ten przebiega z wielkimi oporami i nigdy nie mam pewności, czy robię dobrze. Z drugiej strony - rzadko słucham cudzych rad... Muszę sama wszystko przetrawić, co trwa nieraz tygodniami, miesiącami, a nawet - latami. Nieraz też pozwalałam, by życie samo mnie niosło, decydowało za mnie - pewnie częściowo z braku odwagi, pewności siebie, a może i z lenistwa...
O dziwo, z jedną rzeczą poszło mi wyjątkowo szybko - z budową domu. Decyzję podjęłam wprawdzie po kilku latach marzeń i bujania w obłokach, ale kiedy już słowo się rzekło, sprawy potoczyły się wręcz błyskawicznie (jak na mnie). No i mieszkam u siebie. W nie do końca urządzonym i wykończonym domu, ale mieszkam. Jesienią zaczął się trzeci rok tego mieszkania, choć przyznaję, że dopiero kilka dni temu dopełnilam wszystkich formalności urzędowych i mój dom wreszcie przestał być "małym domkiem bez adresu";) To bylo poważne przedsięwzięcie, jedno z poważniejszych w moim życiu, ale dzięki wsparciu rodziny i - na pewno - Boga - stało się faktem dokonanym. Obawiam się jednak, że wyczerpałam na jakiś czas limit w podejmowaniu "życiowych decyzji" i ta następna, która już czeka dość długo w kolejce, pewnie poczeka następne parę lat...;)
A tak na marginesie - nie lubię Sylwestra... Nigdy nie lubiłam hucznych zabaw, a petardy, fajerwerki czy inne sztuczne ognie przyprawiają mnie o ból głowy. Nie mówiąc już o tym, jak bardzo żal mi zwierząt, które zdrowiem przypłacają tę ludzką skłonność do bezmyślnego zaspokajania własnych przyjemności.
Cóż, na szczęście kolejny Sylwester dopiero za rok!
Posmęciłam, więc teraz trochę zdjęć:
Trochę zdjęć domowych i szyciowych: powyżej - powieszone wreszcie szafki kuchenne przy okapie (pod nimi zostawione miejsce na drewniane półeczki na drobiazgi, ciekawe kiedy się zmaterializują...
Trochę szersze ujęcie:
Wymieniłam witrynkę nad stołem - znalazłam bardziej pasującą, poprzednia była ładna, ale zbyt szeroka, wprowadzała dysonans, teraz chyba jest lepiej:
Tu z choinką i ...maszyną - pokój do pracy ciągle nie wykończony i pewnie długo jeszcze nie będzie, a stara witrynka ma trafić właśnie do niego, tak samo, jak stara maszyna do szycia, która na razie wywędrowała do sypialni;)
Choinka, podobnie jak w ubiegłym roku, zrobiona z gałązek. Dopiero dziś świąteczne klimaty, ale...
...lepiej późno, niż wcale;)
Aniołek uszyty z myślą o Kimś Bardzo Miłym:)
I taki sobie aniołek dla pewnej dziewczynki i jej mamy:
Śpioch, który jeszcze przed Świetami powędrował do nowej właścicielki:
...golaski czekające na ubranie:
I to tyle na dziś. Dziekuję Wam za odwiedziny i za komentarze. Życzę Wszystkim udanego Nowego Roku:)
WITAJ...
OdpowiedzUsuńSAME PRZYJEMNOŚCI U CIEBIE ANIOŁKI CUDNE !!!
I MAMY TAKIE SAMO ZDANIE NA TEMAT SYLWESTRA SZKODA ZWIERZĄTEK I ZAWSZE CO MNIE MĘCZY KTO WYMYŚLIŁ FAJERWERKI TYLE KASY FRUNIE W KILKA SEKUND !!!
A DZIECI PROSZĄ O TALERZ ZUPY!!!
BUZIAKI
Najważniejsze, to mieć pomysł na życie i siebie, bo pewien typ ludzi ścisłe trzymanie się założeń i terminarzy bardziej frustruje niż mobilizuje. Ja lubię mieć wewnętrznego "robaka', który mi regularnie przypomina, co tak istotnego chciałam zrealizować, co jest jakąś konsekwencją czy wstępem do dalszych planów, lub po prostu ma zmusić mnie do pokonania lenia. Przy czymm nie dramatyzuję, gdy nawet na głos wyartykułowane postanowienia się nie ziszcza, bo jak znam siebie i tak do tego wrócę. To się chyba nazywa konsekwencja i upór z nieco spóźnionym zapłonem.
OdpowiedzUsuńSłowem, wymyślam sobie coś, na co mnie stać,lub na przekór własnemu przekonaniu,że wcale nie, a potem stopniowo lub jednym skokiem na głębinę (raz kozie śmierć) pokonuję własne opory. Lubię to uczucie, gdy coś się w moim życiu zmienia, bo się odważyłam, czasem na łeb na szyję.
Tak było z prawkiem, co do którego zarzekałam się publicznie,że nigdy w życiu, wewnętrznie knując,ze dlaczego kurde nie. Co, ja nie dam rady?
Tak było z domkiem, który znalazłam dla nas wbrew rozsądkowi i zanim pomyślałam, czy zanim mój mąż odzyskał mowę i zdołał zaprotestować, już był "zaklepany". A potem zaczęliśmy szukać pieniędzy :))) I tak dalej:)
Taki trochę chojrak ze mnie, ale wątpliwości wyrzucam dzielnie za próg, gdy sama go już przekraczam.
Lubie tą koroneod pieca, którą masz nad pochłaniaczem:) Swietnie to wygląda, jak i całe mieszkanko.
I z witrynką masz racje, ta jest lżejsza i pasuje do kuchni, choć poprzednia tez była w moim typie.
Jak zwykle fantastyczne te twoje szyciowe dzieła :)
Podsumowujac, dom, to jest już bardzo duze przedsięwzięcie, masz prawo troszkę dojść do siebie po takim zawirowaniu w życiu.
Ale już pomału zbieraj siły i odwagę do następnych przedsięwzięć, bez pośpiechu, ale stopniowo.
Trzymam kciuki :)))
Sansette, poczułam się jak u dobrej sąsiadki w kuchni na pysznej herbatce :) a uwierz, że
OdpowiedzUsuńw TAKIEJ PIĘKNEJ KUCHNI to z chęcią bym się herbatki napiła ;) fajne masz tez przydasie kuchenne a już za serducho chwyciła mnie drewniana łyżka z wyciętym serduchem, SUPER!
Witrynka faktycznie lepiej się teraz prezentuje. I dobrze że pomału realizujesz swoje plany, przynajmniej są dobrze przemyślane!!
Wszystkiego dobrego na nowy rok! :))
Teraz podobno nie robi się postanowień na nowy rok, lecz wizualizacje... Podobno łatwiej je się w życie wprowadza.. Co do świąt i Sylwestra mam podobne odczucia- nie przepadam delikatnie mówiąc...W domku Twoim bardzo pięknie, a i aniołki jak zwykle przepiękne.Pozdrawiam noworocznie .
OdpowiedzUsuńWitaj, Mazanko - dobrze, że ktoś podziela moje nastawienie do Sylwestrowych wybuchów, oby nasze grono się powiększało:)
OdpowiedzUsuńLewkonia - ja też mam wewnętrznego popędzacza, ale nauczyłam się go skutecznie tłumić;) W zasadzie - musimy iść do przodu, niektórzy bardziej z prądem, inni pod prąd. Kiedy coś sobie wymyślę (dotyczy to zwykłych, codziennych spraw, jak np. coś dla domu, ogrodu, coś z szyciem itp.) - to potrafię dążyć do realizacji, nawet kiedy nie spotykam się ze zrozumieniem otoczenia;) Gorzej z poważniejszymi rzeczami, ale to już wcześniej napisałam... No i oczywiście, śpieszyć się nie lubię, bardzo nie lubię, co dotyczy wszystkich sfer życia:) A więc powoli do przodu:)
Ika - jak miło by było gościć Cię na herbatce! Nawet jakieś ciacho chętnie bym upiekła do tego, byle by Cię zwabić;)
Łyżka z serduszkiem to prezent od przyjaciółki, też mi się podoba.
Pozdrawiam Was dziewczyny z całego serca:)
Dusia - witam:) Ja święta lubię, tylko ten Sylwester... Dzięki za miłe słowa, pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńAguś - decyzja o budowie domu to dobra, choć odważna decyzja. Biurokracja z tym związana jest koszmarkiem, ale teraz, gdy siadasz w swojej pięknej kuchni, patrzysz przez okna na cudowny ogród, to już na pewno nie pamiętasz tych wszystkich papierkowo-urzędowych perturbacji. A domek masz piękny, to widać już na tych fragmentach, którymi się czasem z nami dzielisz. Ciepły, przytulny, aż się chce usiąść na tych krzesłach i wypić kawę patrząc na "grubą kucharkę" wiszącą na karniszu. A wiesz, że moja kucharka wisi dokładnie tak samo. Karnisz w kuchni też mam ten sam. I łyżki drewniane też trzymam w "wiejskim" pojemniku, i butelki na szafce ... Swojsko bym się u Ciebie czuła, bo lubię podobne klimaty, choć moja kuchnia nie w bieli a w brązach. Wierzę, że kiedyś wpadniesz do mnie na kawę i pogaduszki. Wcześniej czy później wpadnie tez do Ciebie ekipa z jakiegoś pisma wnętrzarskiego, bo takie klimatyczne domy trzeba pokazywać innym, aby się mogli inspirować.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tego "Kogoś Bardzo Miłego". Nie miałam jeszcze okazji pochwalić się cudnym prezentem od Ciebie na moim blogu, więc póki co dziękuje jeszcze raz za cudownego świątecznego Śpiocha-Anioła. To była niesamowita gwiazdkowa niespodzianka. Żałuję i wstyd mi bardzo, że sama o czymś dla Ciebie nie pomyślałam.
Aguś... z postanowieniami czy bez, z marzeniami większymi czy malutkimi, przeżywaj ten rok przede wszystkim w szczęściu i poczuciu spełnienia. Niech będzie dobry!
I do kolejnego spotkania :)))
A to dopiero niespodzianka... ten Anonim to ja, nie mam pojęcia dlaczego tak wyszło....
OdpowiedzUsuńOd pierwszych słów i tak wiedziałam, że to ty, Miruś:))) Dzięki za te słowa... Ale z ekipą z pisma to się nie śpieszmy, niewiele mieliby do roboty, bo poza kącikami, które pokazałam, niewiele nadaje się do obfotografowania;) A aniołek niech strzeże co roku Waszych Świąt, takie jest jego przeznaczenie, i nie powinnaś czuć się w obowiązku pokazywać go na blogu itd. Po prostu czułam, że jest Ci potrzebny taki mały stróż świąteczny i sprawiło mi radość jego szycie dla Ciebie:)))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kawa i pogaduszki się ziszczą - chyba można to uznać za jeden mały, maciupeńki planik noworoczny;) Dobrego, szczęśliwego Roku i Tobie...
Twoje słowa zawsze skłaniają mnie do refleksji...ja niestety często podejmuję decyzje na szybko i tym samym za szybko...a z drugiej strony brak mi odwagi na wielkie zmiany...bo tak wygodniej i łatwiej ale czy lepiej...pewnie nie:(
OdpowiedzUsuńPiękne są te Twoje wnętrza:) idealna sielska kuchni:)) bardzo mi się podoba!
pozdrawiam ciepło i życzę wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku!
Pięknie u Ciebie :) I te wszystkie stworzoinka pięknie odszyte :) Serdeczne życzenia przesyłam, aby ten Rok nie wymagał od Ciebie podejmowania tak ciężkich decyzji :) Buziaki Agata
OdpowiedzUsuńCudne anioły i króliczki, kuchnia również bardzo ładna.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku. Pozdrawiam
Uwielbiam Twoje "szycia" i klimaty kuchenne.Mirka ma rację,masz wyjątkowo przytulny domek,wart nie jednej sesji.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Ciebie noworocznie
Cudna kuchnia, taka domowa, wypieszczona, nastrajająca do pieczenia ciasteczek i siedzenie w niej i gadania i gadania. Rodzinna i po prostu śliczna.
OdpowiedzUsuńMozesz zdradzić gdzie kupiłaś tę śliczną witrynkę?
Choinkowe szydełkowe ozdoby urzekające, a ozdoba okna bliska mi bardzo( mam bardzo podobną)
W nowym roku samych cudownych chwil, i zdrówka przede wszystkim.
Aguś no w końcu pokazałaś swoja kuchnię już tyle czasu na nią czekam!!!!A w szczególności chciałam zobaczyć ten okap z piecowych kafli - wszystko wygląda świetnie. bardzo bardzo mi się podoba!Szyciowe dzieła jak zwykle - urocze!!!A na nowy rok życzę spełniania marzeń i odwagi w podejmowaniu różnorakich decyzji, dużo zdrówka i wykończenia swojego domku!!!!Buziaki :)
OdpowiedzUsuńAgniesiu, piekności u Ciebie aż chciałoby się móc od czasu do czasu wpaść po prostu na małą kawkę i pogaduchy. Ach...
OdpowiedzUsuńTroszkę daleko, ale...kto wie co nam Nowy Rok przyniesie i gdzie poniesie...
Mnie również zachwycił okap i witrynka. Z radością ujrzałam małe serduszko...
Kochana, dużo sił, radości, wytchnienia, wiary w niemożliwe, czasu na szycie tych wszystkich piękności. Bądź tak naprawdę szczęśliwa.
Buziole
Wszystkiego najlepszego z Nowym Rokiem, życze Ci wszystkiego tego czego i sobie życze :)
OdpowiedzUsuńśliczna ta kuchnia, wreszcie jakiś kolor widzę bo troszkę przerażenie mnie brało na te białe wnętrza powielane w każdym mieszkaniu, pozdrawiam, ewa
OdpowiedzUsuńpiękniście u Ciebie:) a co do Sylwestra? tez za hucznymi zabawami nie przepadam,choć petardy lubię a postanowienia noworoczne? to troche jak z marzeniami,uwazaj o czym marzysz,bo może się spełnic albo marz o tym,żeby miało szanse na spełnienie,pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBardzo miła ta Twoja kuchnia, a miła kuchnia we własnym domu, to coś jeszcze wspanialszego :)
OdpowiedzUsuńNie o wszystkim da się decydować/postanawiać, więc nie ma się co martwić :)
Pozdrawiam serdecznie.
Ps: A za Sylwestrem też nie przepadam.
Cudowny blog. Podoba mi sie, jak sobie urzadzilas swoj dom, to, co tworzysz i Twoje spojrzenie na swiat. Na pewno bede tutaj czesto zagladac :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam,
Monika
Sansette- obłędna jest twoja kuchnia ,śliczny odcień zieleni wprowadziłaś do niej. Piękny stół z krzesłami i witrynka -wszystko tworzy piękną całość. Uwielbiam cegle we wnętrzu. Bardzo ładnie -Super
OdpowiedzUsuńSzyjesz wspaniale. Będę zaglądać i podziwiać:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj! Właśnie do Ciebie trafiłam przez Magdalenie :) Podoba mi się na Twoim blogu dlatego będę tutaj z pewnością częstym gościem. Kiedyś nie do pomyślenia byłoby, żebym pomyślała o białej kuchni a teraz?... marzy mi się taka. Twoja jest piękna i przytulna. Pozdrawiam i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńPrzepiękne, urocze są Twoje szyjątka. Aniołki i świąteczny i młodzieżowy - niby jedna ręka szyła a każdy inny :)
OdpowiedzUsuńŻyczę pomyślności w tym Nowym Roku! Ja też nie robię żadnych Noworocznych postanowień, życie nie daje się zaplanować i przewidzieć. Niech tylko będzie.
Przepiękna kuchnia i bardzo oryginalna!!!
OdpowiedzUsuńWrzuć proszę więcej fotek z dalszej perspektywy
Masz przepiękną kuchnię! Śliczna zieleń!!!
OdpowiedzUsuńWspaniale jest wpadać do Ciebie. Tak tu przytulnie i klimatycznie, widać że to dom z duszą. Wszystkie te prace stworzone przez Ciebie można podziwiać i podziwiać.....
OdpowiedzUsuńA domu można tylko pozazdrościć, dobrze że się udało (najważniejsze że masz swoje miejsce na ziemi)
Pozdrawiam gorąco!!!
Wpadłam ponownie popodziwiać Twoją kuchnię i tym razem zwrócił moją uwagę kotek. Jest ogromnie ciepły. Wspaniale jest umieć szyć. Poduszki na krzesła kuchenne też sama szyłaś? Musiałam przegapić ten post.
OdpowiedzUsuńCiepło pozdrawiam :)
Jomo, kochana - przeceniasz mnie, kotek nie jest mojego autorstwa (niestety;)), to prezent od przyjaciółki, kiedyś już o nim pisałam (to ocieplacz na dzbanek lub czajnik z herbatką). Poduszki to z kolei "łup" szmatkowy.
OdpowiedzUsuńEdina, Aagaa, dziękuję pięknie:)
Jerzy_nka - mój "kuchniosalon" jest naprawdę bardzo mały, ciężko zrobić zdjęcie z szerszej perspektywy;) Ale postaram się, jak już podciągnę w wyglądzie pozostałe kąty.
Witam nowe podglądaczki - cieszę się, że zostawiacie po sobie ślad! Staram się zaglądać na Wasze blogi, tylko coś czasu brak... Pozdrawiam serdecznie:)
Ślicznie jest u Ciebie, właśnie zdobyłaś kolejnego wiernego czyterlnika i podglądacza :) Pozdrawiam ciepło,Ania
OdpowiedzUsuńJejku, jakie masz piękne wnętrza. I dlaczego ja nie jestem Twoją przyjaciółką - co i rusz wpraszałabym się na herbatkę. A teraz dwa magiczne słowa - PRZEPRASZAM I DZIĘKUJĘ. wiem, wiem - powinnam najpierw zapytać, ale nie mogłam się oprzeć i skopiowałam (czyli zrabowałam=ukradłam) zdjęcie witrynki nad stołem. Jest taka urocza. W ogóle klimat Twojego mieszkanka jest przeuroczy.
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie Cię pozdrawiam,
Lucyna
No proszę, widziałam kiedyś dawno zdjęcie tej kuchni w trakcie - nie wiem gdzie, może na muratorze? Jak ja strasznie zazdrościłam tych secesyjnych kafli na okapie - a tutaj kuchnia wykończona co do detala i taka piękna i klimatyczna - dobrze bym się w niej czuła! Gratuluję szybkiego uwinięcia się z budową. No i idę dalej oglądać posty.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
zakochałam się w twoim świecie "bez pośpiechu", wiesz jak patrzę na Twoje zdjęcia (domu i Twoich prac) to myślę o dobrej wróżce, do której można w każdej chwili przyjść i która ugotuje ciepłe kakao i poda cynamonowe ciasteczka do niego :) Wysłucha i pocieszy :) Która ma milion pomysłów jak sprawić, aby goście czuli się u niej szczęśliwi :)
OdpowiedzUsuń