Pomijając te kilka drobnych niedogodności, jak katar, kaszel i gula w gardle, jest mi jak w Raju. Odczucia te pogłębia perspektywa zaleconego przez służbę zdrowia pobytu w domu przez najbliższy tydzień. Leniwe poranki w szlafroku i ciepłych skarpetkach. Śniadanie z Panną Marple. Smak medykamentów tłumiony słabą kawusią z mlekiem. Nieśpieszny obiad z Poirotem. Wieczór z Manniakiem Po Ciemku albo Pod dachami Paryża… Tylko nocą ten kaszel trochę spać nie daje. Za to dużo czasu na myślenie, bez nerwów, że rano trzeba wstać, a tu druga już… No więc myślę.
Że może jednak zamiast wstawiać starą – odnowioną szafę w wiatrołapie, może lepiej byłoby zabudować tę wnękę czymś praktyczniejszym. Na przykład szafami z Ikea. Do sufitu. A stara szafa może jakoś dałaby się upchnąć w sypialni? Tylko gdzie w takim razie przesunąć łóżko?
O, już trzecia… I co z tego, dalej myślę.
Że czasami trzeba wyluzować. Popatrzeć z boku. I zrobić coś po swojemu. Nie starać się na siłę być taką, jaką się myśli, że powinno. Nie uważać, że musi się zrobić coś, bo inni…
Tylko, że to bywa trudne, a na dodatek sama się wkręcam w te trybiki. No więc muszę się nauczyć z nich wykręcać.
I tak w związku z tym moje myśli szybują ku sobotniemu przedpołudniu, które było bardzo miłe i spontaniczne, a jednocześnie – zupełnie zwyczajne i normalne (w jak najlepszym znaczeniu obu tych słów). Mirka wczoraj opowiedziała u siebie o naszym spotkaniu. Napisała, że wahała się, czy o nim wspominać. Trochę rozumiem, dlaczego;)
Umówiłyśmy się w okolicach galerii handlowej (bo tam i dworzec i parking) z zamiarem udania się w zupełnie inne rejony miasta (co ustalałyśmy wcześniej mailowo). Potem jednak jakoś plany nam się wykręciły (i to nie jeden raz…;)), aż w końcu wylądowałyśmy całkiem zwyczajnie na zakupach – no, może to za dużo powiedziane – raczej na oglądactwie. I niestety – moja jeszcze niewyluzowana dusza trochę się szarpnęła, że przecież POWINNYŚMY (!)… Na szczęście opamiętanie przyszło w porę. Bo to, co najważniejsze, nie potrzebuje specjalnej oprawy. A dla nas oczywiście najważniejsza była rozmowa. Okoliczności towarzyszące były natomiast zupełnie nieistotne. Niestety, ograniczał mnie czas i nagle okazało się, że muszę biec na przystanek, pozostał więc pewien niedosyt, który – mam nadzieję – spowoduje, że spotkamy się ponownie.
Mirka - taktowna i wielkoduszna osoba, nie napisała oczywiście, jaki piękny prezent dla mnie zrobiła. Ciepły i miękki szalootulacz w moich ulubionych kolorach – cudo!
Nic, tylko się wtulić po uszy w to ciepełko – oczy same się zamykają…
Jak to, już dziewiąta rano???
Hmm…
Trochę zdjęć zaległych i trochę bieżących:
Pierwszy raz szyłam lalkę. Pobawiłam się z szablonem, nie miałam gotowca żadnego i ciężko mi było wlaściwe proporcje uchwycić. Ale rezultat jest zadowalający.
Reszta to już świąteczne klimaty:
Co tam osłabienie, co tam siódme poty, kiedy maszyna stoi taka samotna…;)
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie:)
Piękne świąteczne klimaty.
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę, Twoje szyciowe dzieła są przesliczne.
pozdrawiam
Zazdroszczę spotkania z Mirką,w duchu też liczę,że może kiedyś...
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem Twojego szycia.Miłoby było mieć takiego skrzata w domu.buziaki
głuptas ze mnie, duuuużo zdrówka :)
OdpowiedzUsuńaż mi się banan na twarzy zrobił :)))) piękne!!!!!
OdpowiedzUsuńpozdrowienia i buźki!
Ach, Aga...dlaczego Ty tak daleko od stolicy mieszkasz??? Zazdraszczam spotkania Mirce z Tobą. I to tak na serio, zupełnie poważnie. Nawet nie wiesz jak się cieszę kiedy spoglądam na moje od Ciebie Anioły.Coś w nich jest.
OdpowiedzUsuńJa też siedzę w domku ale nie do końca mi dobrze. Ale to już inna inszość.
Zdrówka życzę a Twoje szycie tak bardzo podziwiam, ech...
Buziole kochana.
zdrowia, zdrowia, zdrowia, chociaż z drugiej str nie miałabyś czasu na spotkania z maszyną ;)
OdpowiedzUsuńlala jest przepiękna i ma fajny komplet ubranek :)
no i ma czadowo marchewkowe włosy :)
pozdrawiam ciepło
Kasia
Ja również życzę zdrowia, choć wiem, że perspektywa wolnego tygodnia jest kusząca i cieszy:)
OdpowiedzUsuńSpotkanie na pewno było super:))
ale naszyłaś cudeniek:)))ja swoim aniołkiem nie mogę się nacieszyć:))
pozdrawiam ciepło!
Cudownie szyjesz! Dziękuję za komentarz - my jak wiesz też chorzy ale co tam, jak piszesz - maszyna czeka samotna:)
OdpowiedzUsuńZdrowia i nic niemuszenia (nie wiem czy tak to się pisze?:)
pozdrowienia,
Fajne te Twoje świąteczne wytwory. Piękne
OdpowiedzUsuńFajne te Twoje świąteczne wytwory. Piękne
OdpowiedzUsuńO matko, jakie piekne te skrzaty świąteczne!!! I ile ich!!! I choinek!!! I ta lalka taka piękna, i ten łobuziak w niebieskiej kratce...
OdpowiedzUsuńZdrowiej, kochana, a nie daj się POWINNOŚCIOM. ;)) I fajnie, że cieszysz się chwilą, zamiast narzekać na chorobę - buziaki!!!
Qrczę, jakie to wszystko misterne, jakie śliczne...
OdpowiedzUsuńJa mam to samo z trybikami, z których nie mogę się wykręcić, mimo że tak bym chciała...
Cudna jest cała ta świąteczna banda!
OdpowiedzUsuńAle zgraja! ;-)
OdpowiedzUsuńPięknie i świątecznie się robi!
piekna druzyna- podziwiam
OdpowiedzUsuńKochana... niedosyt odczuwając wierzę, że uda nam się zrealizować nie zrealizowane. Musisz przecież sama zobaczyć jak to jest z tymi oszczerczymi oskarżeniami o ciężką nogę ;))) O ile jeszcze będzie czym jechać, bo mój czołg już ledwo zipie. Ale mniejsza o czołg. mam nadzieję, że wyzdrowiałaś już. Chorowanie ma swoje plusy, ot choćby nieograniczony czas na takie rozmyślania a potem ich przelewanie klawiaturą na monitor. No i szycie. Wspaniałe to wszystko. "Mój" ulubiony materiał w serduszka zmultiplikował na skrzatach. A lalka, to TA lalka??? Dla mnie bomba, taka Pippi :)) Kto marudził ten trąba. Buziaki posyłam.
OdpowiedzUsuńAguś Twoje szycie podziwiam!Jest w nim coś niesamowitego zresztą choineczka już wisi!A z Mirka spotkanka to zazdroszczę...:)Buziaki Kochana!
OdpowiedzUsuńA i dzięki za ciepłe słowa i gratulacje!:)
OdpowiedzUsuńFajna by była kobietka w ciąży, jako laleczka.Taki dobry omen:)
OdpowiedzUsuńŚliczne te postaci.
Zdrowia!
Jejku, jejku jejku
OdpowiedzUsuńa ja dopiero te śliczności widzę
Skrzaty zupełnie skradły mi serce, chyba przez te buciki krasnalkowe - są po prostu WSPANIAŁE!!
Materialiki też świetne, od razu klimat świąteczny.
Ale Skrzaciki, hmm, lewy czy prawy...hmmm muszę jeszcze chociaż popatrzeć.
Cieplutko pozdrawiam :)
Najbardziej zazdroszczę tych poranków z panną Marple i obiadów z Poirotem. UWIELBIAM!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Znowu wpadłam, choć na chwilkę pocieszyć się skrzatami. Mam nadzieję, że już wyzdrowiałaś :*
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, znalazłam nowe, wspólne upodobanie, do śniadań i obiadków z Agathą Christie :)))) Jakoś mi wcale nie przechodzi ta sympatia :)))
Tworzysz urocze rzeczy ! Aż dech zapiera :-) Jestem pod ogromnym wrażeniem :-) :-)
OdpowiedzUsuńJakie piękne są Twoje wytwory!Lalka wyszła super,pozostałe szyjatka również wzbudzają mój zachwyt:)Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńPrzecudowne prace pokazujesz. Śliczne i takie dopracowane, dopieszczone.
OdpowiedzUsuńTroszkę późno, ale szczerze życzę Ci: Zdrowych, radosnych, magicznych Świąt Bożego Narodzenia!
czarodziejskie te Twoje świąteczne krasnale :)hmmm rozmarzyłam się, pozdrawiam Majka
OdpowiedzUsuń