Lipcowa pełnia lata:
Nic, tylko krążyć z aparatem. Kocham goździki brodate, za ich różnorodne kolory i zapach, który przypomina mi dzieciństwo i wakacje. U obu moich babć zawsze były goździki, moja mama też bardzo je lubi i zawsze są.
Jakie słodkie są rozpoczynające kwitnienie hortensje - jeszcze seledynowe, młodziutkie, a niektóre ciągle niebieskie po dawnym nawożeniu. Potem zróżowieją, zniebieścieją, a nawet i fiolecik się trafi:)
Obok rodzinnego domu drzewa wyrosły w prawie prawdziwy las:) A przecież niedawno je sadziliśmy! Teraz sieją szyszkami, które służą za ściółkę w moim ogrodzie.
Między drzewami różaneczniki, obok zielona gęstwina - hortensje, paprocie, bluszcz, barwinek i winorośl zwisająca z pergoli. Kiedyś za tą zieloną ścianą ukrywało się duże oczko wodne. Nie ma go już, ale pozostała rabata, która pięknie odbijała się w tafli wody. Wiosną królują tam rośliny skalne, latem lawenda, jest też parę miniaturowych iglaków, które przestały być miniaturowe;)
Pomiędzy nimi znowu goździki, samosiejki naparstnic, firletek. Nad nimi fruwają nasze koliberki - motyle z rodziny zawisakowatych. Nazwa "fruczak gołąbek" jakoś mnie nie cieszy, wolę koliberka;)
A za starą furtką moje "włości";)
Pięknie Tam u Was! Uwielbiam taką różnorodność.
OdpowiedzUsuńprzepiękne kwiaty!
OdpowiedzUsuńgood one
OdpowiedzUsuń