Cudowne lato. Upał może zbyt
wielki od wczoraj, ale, jak już nieraz wspominałam, ja to kocham. Współczuję
jednak tym, co nie mogą skryć się w cienistym chłodzie, kombajny wciąż pracują,
żniwa w pełni.
A ja od ubiegłego piątku byczę
się bezwstydnie. No nic prawie nie robię, oprócz spraw bieżąco – domowo –
kuchennych. Byczę się trochę przymusowo jednak, bo w zeszły czwartek pożegnałam
się z ósemką, która rosła i rosła od kilku lat, a nie mogła wyrosnąć w całości.
Na zewnątrz wyglądała nieśmiało, za to wewnątrz okazała się być bardzo
przywiązana do mego organizmu, choć na prześwietleniu sprytnie się
zakamuflowała i nie wyglądała aż tak okazale.
Dlatego zabieg trwał prawie godzinę, a chirurg z asystentką patrzyli
tylko na siebie co jakiś czas i wzdychali (a ja nie umiem z zamkniętymi oczami
na fotelu dentystycznym wysiedzieć, więc wszystko oczywiście widziałam;)). W
końcu jakoś poszło, ale zapuchnięta byłam na drugi dzień tak, że moja twarz
była kwadratowa z jednej strony;) Boli do dziś, ale od wczoraj mogę już
przestać miksować zupy;) Normalnie jeść się nie dało, przez tyle dni!
Opuchlizna powoli schodzi, zaczynam też
mówić w miarę wyraźnie, a ślicznie dotąd sepleniłam;) Z racji jednak
bólu i ogólnych zaleceń dentysty, unikam schylania się i cięższych prac, choć
nie oparłam się zbieraniu ogórków, rosnących jak grzyby po deszczu, jak
też wykopywaniu ziemniaków, które urosły
pięknie, choć sadzone były w zupełnie szalony sposób.
Małosolne dochodzą więc w
kamionce, w domu pachnie koprem i czosnkiem, a ziemniaczki pieką się właśnie z
rozmarynem i odrobiną oliwy. Pomidory też zebrałam, więc będą w sam raz do
ziemniaków.
Już nie pamiętam, czy podawałam
przepis na pyszny paprykowy sos na zimę, ale nie chce mi się przeszukiwać
bloga, więc podaję choćby dla przypomnienia, że wkrótce warto go zrobić:-))
Przepis mam od znajomej z pracy,
zmodyfikowałam go po swojemu i wyszedł równie smaczny, jak oryginał (którego
próbowałam oczywiście). Robiłam w mniejszej ilości i wcale nie trzymałam się
kurczowo proporcji. Bardzo polecam, jadam go zarówno na zimno - jako dodatek do różnych pieczonych warzyw,
jak i na na gorąco – na przykład odgrzany na patelni z kaszą jaglaną lub ryżem
Sos paprykowy na zimę
3 kg czerwonej papryki
30 dag papryczki ostrej
0,5 litra koncentratu
pomidorowego
2 duże główki czosnku
30 dag cukru (zamiast cukru
dodałam do smaku syrop klonowy)
1 szklanka oleju (u mnie –
kokosowy bezzapachowy, dałam go mniej)
0,5 szklanki octu (użyłam octu
balsamicznego)
1,5 łyżki soli (u mnie –
himalajska)
15 ziaren ziela angielskiego
5 liści laurowych
pieprz do smaku (zrezygnowałam)
Pozdrawiam:)
Wypróbuję, dzięki :)
OdpowiedzUsuńWspaniałego wypoczynku życzę :)
Wypróbuj koniecznie, bo warto!
UsuńDziękuję i pozdrawiam:)
Oj, współczuję tego rwania. Mnie czeka rutynowy przegląd, ale jakoś wciąż zapominam się umówić. Sosik aż tu pachnie:) To taki ostrzejszy keczup? Chodzi mi o konsystencję. Czy raczej rzadszy, do makaronu? Może spróbuję mniejsze proporcje:)
OdpowiedzUsuńSosik jest niezbyt gęsty, nada się do makaronu. Keczupu to mi nie przypomina w smaku, bo jest paprykowe bardziej, taki paprykarz;) Naprawdę polecam nawet małą porcję zrobić, ja przetworów raczej nie robię, ale ten sos na pewno zrobię ponownie.
OdpowiedzUsuńA z tym rwaniem to czekałam aż rok;) wiec się nie dziwię, ze zapominasz się umówić, nawet na rutynową wizytę;)
Uwielbiam domowe przetwory, a ten sosik na pewno zrobię. Fajne jest to, że nie trzeba go pasteryzować :)
OdpowiedzUsuńAchiropractics and the Distribution of Metal and
OdpowiedzUsuńof citizen super titanium armor the metal parts of a fine brass oxide wafer. All of mens titanium necklace the copper oxide wafer (which used ford edge titanium can be used in various titanium ion color commercial titanium granite applications).