...

wtorek, 22 stycznia 2013

Historie rodzinne - cz.1

Moja mama urodziła się w Lublinie, ale niedługo cała rodzina przeniosła się na wieś, w rodzinne strony babci. Tam mieszkali najpierw w wynajmowanym domu. Dom był stary, a otaczający go sad jeszcze starszy i ogromny. Choć może to tylko w mamy pamięci ten sad był taki wspaniały – dzieci wszak widzą inaczej.     I oczywiście żadne jabłka i gruszki czy śliwki nie smakują dziś jak tamte…;)


Babcia i dziadek - rodzice mojej mamy


Dziadkowie po jakimś czasie kupili skrawek ziemi przy lesie i wybudowali maleńki domek. Ten domek w zasadzie graniczył z lasem aż z trzech stron – za ścianą zachodnią las dosłownie wchodził na ścianę, od północy był trochę oddalony - pozostawało spore miejsce na warzywnik i nawet kawałek tego lasu był „nasz”. Od strony południowej była asfaltowa droga, a za nią – znowu las. Wieś zaczynała się więc od tego małego domku i ciągnęła wzdłuż drogi w stronę wschodnią. Dom nie stal przy samej drodze, niezbyt szeroki pas ziemi pomiędzy furtką a gankiem zajmował sad z drzewami owocowymi, porzeczkami, agrestem. Odgrodzony był od reszty podwórza drewnianym płotem. Taki sam płot oddzielał podwórko od sąsiadów. Wyglądało to tak, że przechodząc przez furtkę, trafiało się do zacienionego „korytarza” o szerokości jakichś 4-5 metrów, którym szło się aż do samego domu. Potem podwórko się rozszerzało , za domem był jeszcze mały chlewikokurnik;) a za tym budyneczkiem drewniany przybytek, do którego to „król piechotą chodzi”.
W tym domu spędziłam prawie 4 lata dzieciństwa. Ale zanim to się stało…
Moja mama skończyła liceum pedagogiczne. Miała pracować w szkole  - nowej „tysiąclatce”, w niewielkim miasteczku. Dziadek uruchomił jakieś swoje znajomości, by zapewnić córce dobre warunki – bo i szkoła nowa, i mieszkanie zapewnione. Mama pojechała wiec do tamtejszego inspektoratu oświaty. A należy wspomnieć, że była wówczas osóbką w typie młodej Anny Dymnej, z długimi, gęstymi brązowymi włosami, cieniutką talią, szczupłymi nogami do nieba i wybujałym biustem. Oczywiście nosiła głównie buty na koturnach i mini -  tak też ubrana pojechała na spotkanie z panem inspektorem. Ten, zmierzywszy ją wzrokiem od stóp do głów, wysyczał: „no, gówniaro, jak ty myślisz, że tak ubrana będziesz chodziła do pracy, to się mylisz!  Będę sprawdzał!” Nietrudno się domyślić, że zarówno ton, jak i sposób wyrażania się owego pana nie spotkał się z aprobatą mojej mamy.  W każdym razie – to wystarczyło, by moja rodzicielka bez wiedzy swojego ojca wycofała dokumenty. Dostała za to 3 inne miejsca pracy do wyboru,  w tym jedno w okolicach, gdzie trafiły jej licealne koleżanki, więc zdecydowała się na jakąś podstawówkę na wsi.  I tak, w sierpniu roku 196… któregoś tam, udała się na spotkanie z przeznaczeniem;) 



Mama ze swoją siostrzenicą - nie, to jeszcze nie ze mną;)


Pierwsze konsekwencje pochopnej decyzji trafiły ją już po trzaśnięciu drzwiami autobusu. Wysiadła na przystanku w miejscowości oddalonej od tej docelowej o jakieś 3 kilometry. Tam autobus nie jeździł. Jakaś babinka pokazała mamie, którędy ma iść. Droga była niestety nie asfaltowa, a tylko częściowo utwardzona. Dzień był upalny. Moja rodzicielka w połowie drogi była już utytłana w kurzu po pachy, spocona i zmęczona. W akcie desperacji weszła do jakiegoś domu i poprosiła o miskę z wodą, żeby się jakoś ogarnąć. Starsza pani wyniosła mamie tę wodę, a mama doprowadziła się do porządku i ruszyła dalej w drogę. W końcu znalazła się na miejscu, lecz niestety, to co ujrzała, nie wzbudziło jej entuzjazmu. Trochę już się spodziewała, że nie będzie za wesoło, bo mijane domy to były głownie chatki strzechą kryte, a z rzadka jakiś murowany domek. Budynek szkoły przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy. Połowa bez dachu, część bez okien. Gdzieś walący się murek. Wokół ani żywej duszy. Mama pochodziła dookoła, usiadła na jakimś pniaku i zaczęła się zastanawiać, co ma robić. I chyba tak by siedziała do wieczora, bo już całkiem z sił opadła, gdyby w zasięgu jej wzroku nie pojawiła się znowu jakaś kobiecina. I tak mama dowiedziała się, że:


cdn.

7 komentarzy:

  1. ale mnie zaciekawiłaś! mam nadzieję, że nie każesz długo czekać..!

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja czekam niecierrrrpliwie! Mam to wszystko przed oczami wyobraźni jak namalowane :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za historia! Czekam niecierpliwie na cdn:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczna historia - tylko jak długo trzeba będzie czekać na drugi odcinek? ;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna historia, nie mogę doczekać się co było dalej:)))
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  6. Czarodziejko kochana nowy talent w Tobie odkryłam, talent pierwszej wody...
    :***

    OdpowiedzUsuń