Moja mama urodziła się w
Lublinie, ale niedługo cała rodzina przeniosła się na wieś, w rodzinne strony
babci. Tam mieszkali najpierw w wynajmowanym domu. Dom był stary, a otaczający
go sad jeszcze starszy i ogromny. Choć może to tylko w mamy pamięci ten sad był
taki wspaniały – dzieci wszak widzą inaczej. I oczywiście żadne jabłka i gruszki
czy śliwki nie smakują dziś jak tamte…;)
Babcia i dziadek - rodzice mojej mamy
Dziadkowie po jakimś czasie
kupili skrawek ziemi przy lesie i wybudowali maleńki domek. Ten domek w
zasadzie graniczył z lasem aż z trzech stron – za ścianą zachodnią las
dosłownie wchodził na ścianę, od północy był trochę oddalony - pozostawało
spore miejsce na warzywnik i nawet kawałek tego lasu był „nasz”. Od strony
południowej była asfaltowa droga, a za nią – znowu las. Wieś zaczynała się więc
od tego małego domku i ciągnęła wzdłuż drogi w stronę wschodnią. Dom nie stal
przy samej drodze, niezbyt szeroki pas ziemi pomiędzy furtką a gankiem zajmował
sad z drzewami owocowymi, porzeczkami, agrestem. Odgrodzony był od reszty
podwórza drewnianym płotem. Taki sam płot oddzielał podwórko od sąsiadów.
Wyglądało to tak, że przechodząc przez furtkę, trafiało się do zacienionego
„korytarza” o szerokości jakichś 4-5 metrów, którym szło się aż do samego domu.
Potem podwórko się rozszerzało , za domem był jeszcze mały chlewikokurnik;) a
za tym budyneczkiem drewniany przybytek, do którego to „król piechotą chodzi”.
W tym domu spędziłam prawie 4
lata dzieciństwa. Ale zanim to się stało…
Moja mama skończyła liceum
pedagogiczne. Miała pracować w szkole -
nowej „tysiąclatce”, w niewielkim miasteczku. Dziadek uruchomił jakieś swoje
znajomości, by zapewnić córce dobre warunki – bo i szkoła nowa, i mieszkanie
zapewnione. Mama pojechała wiec do tamtejszego inspektoratu oświaty. A należy
wspomnieć, że była wówczas osóbką w typie młodej Anny Dymnej, z długimi,
gęstymi brązowymi włosami, cieniutką talią, szczupłymi nogami do nieba i
wybujałym biustem. Oczywiście nosiła głównie buty na koturnach i mini - tak też ubrana pojechała na spotkanie z panem
inspektorem. Ten, zmierzywszy ją wzrokiem od stóp do głów, wysyczał: „no,
gówniaro, jak ty myślisz, że tak ubrana będziesz chodziła do pracy, to się
mylisz! Będę sprawdzał!” Nietrudno się
domyślić, że zarówno ton, jak i sposób wyrażania się owego pana nie spotkał się
z aprobatą mojej mamy. W każdym razie –
to wystarczyło, by moja rodzicielka bez wiedzy swojego ojca wycofała dokumenty.
Dostała za to 3 inne miejsca pracy do wyboru,
w tym jedno w okolicach, gdzie trafiły jej licealne koleżanki, więc
zdecydowała się na jakąś podstawówkę na wsi. I tak, w sierpniu roku 196… któregoś tam, udała
się na spotkanie z przeznaczeniem;)
Mama ze swoją siostrzenicą - nie, to jeszcze nie ze mną;)
Pierwsze konsekwencje pochopnej
decyzji trafiły ją już po trzaśnięciu drzwiami autobusu. Wysiadła na przystanku
w miejscowości oddalonej od tej docelowej o jakieś 3 kilometry. Tam autobus nie
jeździł. Jakaś babinka pokazała mamie, którędy ma iść. Droga była niestety nie
asfaltowa, a tylko częściowo utwardzona. Dzień był upalny. Moja rodzicielka w
połowie drogi była już utytłana w kurzu po pachy, spocona i zmęczona. W akcie
desperacji weszła do jakiegoś domu i poprosiła o miskę z wodą, żeby się jakoś
ogarnąć. Starsza pani wyniosła mamie tę wodę, a mama doprowadziła się do porządku
i ruszyła dalej w drogę. W końcu znalazła się na miejscu, lecz niestety, to co
ujrzała, nie wzbudziło jej entuzjazmu. Trochę już się spodziewała, że nie
będzie za wesoło, bo mijane domy to były głownie chatki strzechą kryte, a z
rzadka jakiś murowany domek. Budynek szkoły przedstawiał sobą obraz nędzy i
rozpaczy. Połowa bez dachu, część bez okien. Gdzieś walący się murek. Wokół ani
żywej duszy. Mama pochodziła dookoła, usiadła na jakimś pniaku i zaczęła się zastanawiać, co ma
robić. I chyba tak by siedziała do wieczora, bo już całkiem z sił opadła, gdyby
w zasięgu jej wzroku nie pojawiła się znowu jakaś kobiecina. I tak mama
dowiedziała się, że:
cdn.
ale mnie zaciekawiłaś! mam nadzieję, że nie każesz długo czekać..!
OdpowiedzUsuńI ja czekam niecierrrrpliwie! Mam to wszystko przed oczami wyobraźni jak namalowane :))
OdpowiedzUsuńCo za historia! Czekam niecierpliwie na cdn:)
OdpowiedzUsuńFantastyczna historia - tylko jak długo trzeba będzie czekać na drugi odcinek? ;)))
OdpowiedzUsuńŚwietna historia, nie mogę doczekać się co było dalej:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
i co i co!!!!!!:)
OdpowiedzUsuńCzarodziejko kochana nowy talent w Tobie odkryłam, talent pierwszej wody...
OdpowiedzUsuń:***