...

niedziela, 13 czerwca 2010

Trzy dni w Paryżu...




...czyli pogoń za szaloną przewodniczką;)

Zachciało mi się wielkiego świata i wybrałam się na grupową wycieczkę niezorganizowaną;) Jedyne 20 godzin w autokarze i już byliśmy na miejscu. Tam czekała na nas pani Zosia czyli przewodniczka - tajniaczka. Ja po nieprzespanej nocy (bo w autokarze tylko zazdrosnym okiem rzucałam po chrapiących towarzyszach podróży) więc z trudem nadążałam  za skrótowymi informacjami wypluwanymi przez panią Zosię, a już w ogóle nie nadążałam za jej galopkiem po mieście. Najpiękniejsze chwile dotyczyły zwiedzania z okien autobusu ("...phoszę państwa, tu mamy kościół... - wysiadamy na 4 minuty żeby zrobić zdjęcie i zaraz ruszamy, bo tu nie wolno parkować", "... phoszę pańswa, pod nami w tunelu 13 słupek przy którym zginęła księżna Diana" ,...phoszę państwa...itd., itd.) Potem też było fajnie, szczególnie kiedy pani Zosia udawała, że wcale nie jest przewodniczką, tylko tak sobie po cichu znajomym opowiada o urodzie zabytkowych wnętrz katedry albo oprowadza ich po Luwrze. Przeżycia naprawdę niezapomniane, człowiek w tłumie zwiedzających zamiast skupić się na oglądaniu i podziwianiu, pilnował głównie, by nie spuścić oczu z pani Zosi (metr pięćdziesiąt w kapeluszu), która licencjonowanym przewodnikiem była... kiedyś, a teraz takich naiwniaków jak ja kasuje po 25 euro za godzinę;) Gdybym wiedziała wcześniej, że tak to będzie wyglądać (przewodnik bez licencji??? dziękuję za takie oszczędności) to sama bym sobie zorganizowała te 3 dni. Pomijam dodatkowe atrakcje w postaci wbijania się pani Zosi w środek kolejki do czegoś tam - z niewielką częścią grupy, i nieprzyznawanie się do znajomości z pozostałą resztą, którą obsługa wycofała (..."cicho, cicho, nic nie mówcie, bo nas też cofną"), słowem - niezły czad;)
Oczywiście trzeba było pójść wcześniej po rozum do głowy i odłączyć się od tej wycieczki, co też w później robiłam (z paroma osobami).
Wrażenia mam mieszane. Wiadomo, że 3 dni to niewiele, ale jednak coś można obejrzeć, byle nie w takim pośpiechu i galopie. Odłączanie się od grupy poskutkowało zyskaniem jakże miłego tytułu "zakały wycieczki";)) i pozwoliło mi trochę wczuć się w atmosferę Paryża. Ułamek Luwru, który sobie z premedytacją wyznaczyliśmy, nie zawiódł naszych oczekiwań, podobnie jak Impresjoniści.
Oczywiście zrobiłam mnóstwo zdjęć, spośród których salwy śmiechu wywołują te z cyklu "Paryż z okien autokaru";)))

Tak było:












16 komentarzy:

  1. Udane fotki, ale takie zwiedzanie to również nie dla mnie-bo ja właśnie lubię BEZ POŚPIECHU.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezła jazda!!!Sie uśmiałam z Twojej relacji!!
    A zdjęcia bardzo super!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczne miejsce zwiedzilas, pania Zosia nie ma co sie przejmowac, dobrze zrobilas odlanczajac sie hihi. Zdjecia piekne.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami i na takie ekstrema trzeba się zdobyć - phoszę państwa;)
    Chociaż przyznam, że odważna jesteś , bo ja bym chyba do końca nie była przekonana do tak zorganizowanej wycieczki!:) Najważniejsze jednak, że oprócz podziwiania architektury, zabytków itp. z okien autokaru udało Ci się osobiście być w ciekawych i wartych zobaczenia miejscach:)
    A tytuł "zakała wycieczki" - to chyba zaszczyt;) wszak nie każdy sobie może na takowe miano zasłużyć:)

    OdpowiedzUsuń
  5. mimo wszystko wyjazdu troszkę zazdroszczę, bo dawno tam nie byłam i tęsknię :)chociaż nie za całym :P

    polecam inny sposób zwiedzania - ja wypróbowałam go właśnie we Francji - bilet na pociąg ważny bodajże miesiąc - na wszystkie połączenia (chyba do miejscówek w tgv chyba trzeba było tylko coś tam dopłacać...) - każdego dnia jechaliśmy do innej miejscowości i zwiedzaliśmy, zwiedzaliśmy (oczywiście samodzielnie :), a na noc do hostelu albo do pociągu - takiej ilości zobaczonych miejsc nie zapewni żadne biuro wycieczkowe, a koszty wyszły nam wtedy takie jak za kilkudniowa właśnie wycieczkę autokarem :))

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. No właśnie, dziewczyny - czasem trzeba się przełamać, a dla mnie to naprawdę było ciężkie, bo ja jestem taka dziwna osoba, co to wołami z domu trzeba wyciągać. Nie lubię wyjeżdżać, to chyba już pod jakąś fobię podciagnąć się da;) Dałam się jednak namówić przyjaciółce - i nie to, że żałuję, ale jednak ta wycieczka mogła inaczej wyglądać, wiele było niedociągnięć organizacyjnych. Natomiast nowe doświadczenia - bezcenne;)Nie opisałam jeszcze innych scen, tym razem z wycieczkowiczami w roli głównej - "Polak za granicą" - scenki prawie jak z "Misia";)))
    Sylvio, masz rację! Tytuł "zakały wycieczki", który solidarnie dzieliłam z koleżanką, ucieszył mnie bardzo - bo ja zawsze taka "cicha, spokojna, nie wadzi nikomu";)))
    Ushii - pomysł z pociągiem wart rozważenia (choć po tych moich wojażach powiedziałam sobie "nigdy więcej!";)), może za jakiś czas dojrzeję do tego i powalczę z fobią;)

    Pozdrawiam Was ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  7. No to się uśmiałam....ale zawsze trochę świata liznęłaś...następnym razem wybierzesz się sama...ja swój wyjazd od Paryża wspominam bardzo mile...a to było dawno temu...:)

    OdpowiedzUsuń
  8. To był tylko taki rekonesans ;-) Następnym razem wybierzesz się z kimś bliskim na weekend albo tydzień i faktycznie posmakujesz Paryż.
    Najlepiej tanie linie lotnicze+wynajęcie hostelu i Paryż jest Wasz :-)
    Czasem lepiej zobaczyć mniej a mieć czas żeby właśnie rozkoszować się miejscem.
    W Paryżu byłam tak dawno...21 lat temu...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, tak, kochane:) To było wstępne rozeznanie. Ale wrażenia ogólne są raczej miłe (przy traktowaniu pani Zosi jako akcentu humorystycznego;)) Nie mogę też nie wspomnieć o możliwości zaobserwowania ludzkich zachowań kierowanych instynktem stadnym;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tytuł bloga nieadekwatny do tempa wycieczki ;)
    Dobrze,że udało się choć trochę zobaczyć bez pani Zosi.

    Zdjęcia zachwycające.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ohh, cudownie, Paryż to moje niespełnione marzenie, więc zazdroszczę nawet takiej ekspresowej formy zwiedzania (chociaż te 20 godzin w autobusie mnie przeraża). Choć pewnie czuć po niej niedosyt, więc trzeba będzie kiedyś jeszcze to powtórzyć, tym razem bez pośpiechu :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Paula, trafiłaś w sedno;) Ja zazwyczaj unikam pośpiechu, z natury jestem dość flegmatyczna i takie eskapady to nie dla mnie - choć tu nastawiłam się na duże tempo, znając wcześniej program wycieczki. Nestety, program został przewrócony do góry nogami i było chaotycznie, traciliśmy czas niepotrzebnie na różne organizacyjne sprawy. Lepiej się zorganizować samemu i pojechać w niedużym towarzystwie, by zwiedzić Paryż BEZ POŚPIECHU, jak napisała Raincloud;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nioo i tak Ci zazdroszczę tego co zobaczyłaś na własne oczy.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciekawie by bylo wiedziec kto "wrobil" grupe w te Zosie ?

    OdpowiedzUsuń