...

niedziela, 16 września 2012

A więc jesień, proszę Państwa…


Choć jeszcze temperatury skaczą wysoko, a na stopach  nowe  sandałki  (te sezonowe wyprzedaże są takie kuszące;), to jednak jesień – nie da się ukryć. Nadeszły chłodne i mgliste poranki, zimne noce. Niedawno  lało u nas cały dzień – ale to dobrze, bo już bardzo sucho było. Tylko że razem z deszczem przyszło silne ochłodzenie, z 25 na 12, a potem nawet na 8 stopni. Dziś znowu trochę cieplej. Opadają ostatnie, przejrzałe gruszki, a nocna burza przeczesała czuprynę jabłoni i pod drzewem znowu leży masa drobnych jabłuszek.



Wszyscy szaleją z przetworami, a ja… nie;) Ja tylko objadam się gruszkami, które zerwałam wcześniej niezupełnie dojrzałe, a teraz „doszły” i są takie, jak lubię - słodkie i soczyste. Próbowałam suszyć jabłka, ale jakoś to mi nie idzie. Na suszarce mieszczą się zaledwie 2-3 pokrojone owoce, a cała operacja trwa bardzo długo, w sumie prawie 2 dni. Chyba dam sobie spokój, szkoda prądu.  W dodatku musiałam toczyć nierówną walkę z muszkami owocówkami. Tak, wiem, jestem gospodynią mocno niedoskonałą…;) Za to słoiczek dżemu dyniowo – pomarańczowego „dostany” od przyjaciółki wyjadłam łyżeczką w dwóch podejściach – był przepyszny. Trzeba więc  będzie w przyszłym roku hodować dynie!






Jako gospodyni niedoskonała uwielbiam czytać przepisy na różne smakołyki  (rzadko natomiast podejmuję się ich sprawdzenia w praktyce;))



W starym kalendarzu jest sporo przepisów na przetwory owocowe i warzywne, niektóre z nich są dość nieoczekiwane – zna ktoś na przykład smak konserwy z orzechów???




Po wakacjach zostały miłe wspomnienia i zaległe szyciowe zdjęcia.
Była kolejna parka anielska.


I była pani aniołka od autostrad;)





W zasadzie bielizny pod ubraniem nie widać, a bluzka po przyszyciu skrzydeł przestała być zdejmowalna. Nie wiem więc, po co się trudziłam;) Ale na zdjęciach uwiecznione.




Były bobasy trojaczki w pampersach i kocykach:)





Był wreszcie kot, który zyskał robocze imię Grażyna (obecny właściciel jeszcze się nie zdecydował;))





Po raz kolejny postanowiłam polubić jesień. Nie wiem, czy mi się uda, bo w ubiegłym roku jakoś nie dałam rady. Wszystko przez tę moją ciepłolubność. No nie cierpię zimna i już. Może sobie być pięknie i kolorowo. Czerwone liście, fioletowe wrzosy. Ja widzę tylko zimę w perspektywie i  mój czerwony z zimna nos plus fioletowe, mimo rękawiczek, dłonie;) Ale STOP! Przecież postanowiłam polubić jesień! Tylko jak mam to zrobić? Jakieś pomysły?

Pozdrawiam trochę mgliście i z lekka nostalgicznie…

22 komentarze:

  1. A ja już sama nie wiem czy lubię jesień czy jej nie lubię ;/
    lubię tą złotą, ciepłą słoneczną z błyszczącą pajęczyną w słońcu :) zdecydowanie nie lubię tej pluchawej, zimnej i szarej ;/ więc co, powinnam się rozerwać?? ;)
    Pani od autostrad mnie rozwaliła!!!! i jaka podobna? ciekawe czy ta prawdziwa nosi bieliznę pod garsonką? ;)
    Pozdrawiam i nie daj się chłodom!!

    OdpowiedzUsuń
  2. kot Grazyna cos jakby przejechany lub rozciagniety ale przez to jest zajebiście fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile cudeniek!!!!!!!!!!!! Wszystko cudne! najbardziej podoba mi się autostradowa :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. o jej jakie piękności ;)
    Grażyna jest super a bobasy przeurocze ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja myślę,że trzeba polubić każdą porę roku, żeby się nam nie zmarnowało ani trochę z uciekającego czasu. Jesień też jest dobra, jak się do niej odpowiednio przygotować, latem napakować w siebie witamin, naoddychać na świeżym powietrzu, słońca nałapać w kieszenie i w słoje - i jakoś można przetrwać. Ja nie cierpię zimna, wiatru zacinającego w twarze i uszy, ale kupiłam sobie grubaśną pelerynę w kolorze śliwki i mam zamiar udawać,że mnie chłód nic a nic nie rusza, a nawet cieszyć się,że mogę sobie coś ładnego jesienią ponosić, co zmusi mnie do wychodzenia na dwór, choćby dla lansu :)))) taki ma sposób na jesień:) No, i moją spiżarnię, którą zapełniam od lipca czym się da,żeby było kolorowo i zdrowo :)))Ale i ja walczę z muszkami, wystarczy talerzyk winogron, tacka pomidorów , parę jabłek i frrrruuuu, już ich pełno :)
    Pozdrawiam późnoletnio:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedna lubi gotować , druga szyć, więc nie masz co robić sobie wyrzutów sumienia :) Tylko, że mając tak fantastyczną stara książkę z zapomnianymi przepisami... nie wytrzymałabym, aby ich nie wypróbować. Jadamy orzechy w karmelu, więc słodka konserwa orzechowa też na pewno byłaby pyszna. Może jednak się skusisz? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. z czystym sumieniem powiem,że nie lubię jesieni i wcale nie cieszę się ,że przyjdzie do nas ;)
    Piękne są Twoje szyciowe twory. Pani od autostrad zwaliła mnie na kolana. boska!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja nie lubię jesieni.
    Jestem ciepłolubna i kocham słonce, ciepło i lato.
    Piękne bobaski uszyłaś.
    Ja z przetworów zrobiłam soki z malin, dzemy z wiśni, nalewkę z malin, suszone pomidory i konfiturę z czekoladą i ze sliwek.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Ika, nie rozrywaj się;)
    Pani od autostrad podobno podobna:)
    Joasia - koty potrafią przyjmować niewiarygodne pozy, więc sama rozumiesz;)
    Elis, TworzymyInaczej, J. - dzięki serdeczne:)
    Lewkonia - o, widzisz, chyba powinnam pójść w tym kierunku, jakieś zakupy ubraniowe, te sprawy...;)A muszki prawie pokonałam pułapką z octem winnym pomieszanym z płynem do naczyń;)
    Doranma - te przepisy ze starej książki to są chyba troszkę nie do przejścia w dzisiejszych czasach;)
    Fuerto - chyba chcesz mnie dobić tą listą smakowitości! Litości...;)
    Dzięki kochane, za odwiedziny i komentarze:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bobasy i kot Grażyna absolutnie mnie rozbroiły:-) Cuuuudne!!!
    Pozdrawiam i czuję jesień w kściach;-))

    OdpowiedzUsuń
  11. Sabik, dzięki:) Ja też dziś w kościach własnie poczułam panią Jesień;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam podobne odczucia odnośnie jesieni. Niby lubię, zwłaszcza jej słoneczne, kolorowe początki, ale już gdzieś za nitkami babiego lata, za kasztanami i za krągłymi kształtami dyń widzę ciemne, zimne poranki, oblodzone ulice, śnieżyce i te wszystkie warstwy, którymi trzeba się okutać, żeby wyskoczyć rano po bułki do sklepu. Zimy się boję i jak by nie zaklinać po prostu nie umiem się nią cieszyć.
    Tymczasem jednak patrzę na moje kocie stado wylegujące się na trawniku, na kwiatki w doniczkach, które anu myślą więdnąć na Twoje piękne jak zwykle "szyciaki" i jest mi po prostu dobrze. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  13. O to, to - Miruś, tymczasem cieszmy się dzisiejszym słońcem...

    OdpowiedzUsuń
  14. Też kiedyś nie lubiłam jesieni i nienawidziłam zimy. Odkąd zamieszkałam na wsi stwierdziłam, że nie lubię w szczególności zimy w mieście. Zima na wsi jest ciężka i piękna. Da się polubić te zimniejsze pory. Uwielbiam napalić w kominku i patrzeć przez okno na ulewne deszcze, lub na zasypujące nas śniegi. Czuję wtedy lekki niepokój, czy mąż da radę wrócić do domu, czy będzie musiał przedzierać się kilka kilometrów piechotą z łopatą w ręce. Potem się cieszę, że się udało, albo wychodzę z drugą łopatą i psem na przeciw w ciemności. Właśnie pies jest kolejnym powodem, dlaczego lubię zimne pory. Tak cudowne tarza się w śniegu i skacze przez zaspy, rozsypując biały puszek! Potem, kiedy jest ciepło, kiedy wszystko kwitnie można wspominać, jak było zimno i jak dobrze, że teraz jest ciepło. Gdyby nie jesień i zima, nie cieszylibyśmy się tak bardzo z lata i wiosny. Życzę polubienia tych pór roku!

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzięki, Natalio:) Pewnie mogłabym ciut polubić zimę, gdybym nie musiała codziennie rano wychodzić z cieplutkiego domu i jechać niedogrzanym autobusem kawał drogi do pracy, a następnie wracać po ciemku z duszą na ramieniu, czy zawieja nie zasypuje właśnie drogi;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Lubę zaglądać do Ciebie i już! I co bys nie pokazała to i tak mi się podoba, heheh haha. A jeszcze jak takie śliczności to całkiem odpływam. Bielizna p. autostradowej powaliła mnie na kolana, podobnie z pampersem i body. Jak Ty te maleństwa dasz rady w ręce utrzymać?
    I muszę do Cb uśmiechnąć o radę, bo mam uszyte poszczególne części ciała i nie wiem co dalej:(
    A jesień? Cóż. Każdy ma swoją ulubioną porę roku i przy tym pozostańmy, nie trzeba wszystkiego lubić, heheh
    Pozdrawiam bardzo serdecznie!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Myślałam dziś o Twoim blogu,w kontekscie -dlaczego Ona już nie pisze i nie pokazuje tych cudnych szyjątek-a tu proszę taka niespodzianka.Nie wiem jak to się stało ,ale jakoś mi blogger skasował link do Ciebie,no i po porządkach na szablonie z paska też mi blogi pouciekały.
    W każdym razie cieszę się ,że jednak
    blogujesz no i szyjesz jak zawsze bajecznie.TA panienka w bieliznie,absolutnie first class :)
    pozdrawiam
    p.s. no i ta nastolatka zbuntowana z poprzedniego postu (jak moja Mania),strasznie fajna

    OdpowiedzUsuń
  18. Puk, puk. Gdzie jesteś? Gdzie nowe posty i informacje?? Wracaj do nas! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Kochana a ja kocham jesień od... zawsze przez te deszcze, słońca złote plamy, barwy szalone, kasztany, szuranie liści, mgły nad łąką, przemijanie nostalgiczne...za wszystko!
    Zapraszam Ciebie do mnie, może uda mi się choć ciutkę?

    OdpowiedzUsuń
  20. AAA i oczywiście zapomniałam po przeczytaniu o najważniejszym, z czym przyszłam.
    Przyszłam pożalić się, że nie zdążyłam i tych skrzatów jesiennych jest mi żal okrutnie! Tak, tych moich najulubieńszych, z zawiniętymi noskami!
    BUUUUUUUU...

    OdpowiedzUsuń
  21. Sunsettko, wiem, że czasu nie masz teraz zbyt wiele, jeśli jednak uda się, zapraszam do siebie po wyróżnienie, Kochana! Wszystkiego dobrego zyczę!

    OdpowiedzUsuń
  22. Oj nie ma Cię, nie ma blogowo już tak długo. Dasz się wyciągnąć na małe zwierzenia? Przekupi Cię wyróżnienie? Jeśli tak, to będzie mi bardzo miło. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń