...

piątek, 25 grudnia 2009

Wśród (nocnej) ciszy

Lubię ciszę.
Kiedy przekraczam próg mojego domu po powrocie z pracy, długo jeszcze słyszę zgiełk miejski, samochodowy jazgot, szum autobusowy. Po jakimś czasie wreszcie to mija, ale ja i tak nie włączam radia, telewizora. Nawet ulubiona muzyka mnie drażni. Krzątam się więc po domu w zupełnej cichości, rozmyślajac sobie o różnych sprawach, bieżących, przeszłych i przyszłych. W pracy jest głośno. Droga do i z pracy to nieustanne bombardowanie decybelami płynacymi z radia, wspieranego przez odgłosy zdezelowanego pojazdu. Już nie wspomnę o zakupach, kiedy w każdym sklepie coś leci z głośników i rzadko jest to miłe dla ucha. Nic dziwnego, że u siebie potrzebuję ciszy.
Pierwsze Boże Narodzenie w Moim Domu upływa mi dość dziwnie - ale w ciszy właśnie! Nie jest to cisza absolutna, bo ogień trzaska w piecu, w kominie szumi wiatr, o dach czasem zastukają drobiny marznącego deszczu, ale te odgłosy nie są dla mnie męczące (no, może poza wyciem zbyt dużego wiatru, jaki własnie się zerwał - trochę niepokojący jest).
Zmobilizowana przez podglądanie dekoracji świątecznych na innych blogach, postanowiłam też coś podziałać w tym kierunku. Wyciągnęłam nawet zapomnianego, niedokończonego aniołka, który powstał w zeszłym roku, ale jakoś nie doczekał się kolorów:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz