Choć jeszcze temperatury skaczą wysoko, a na stopach nowe sandałki (te sezonowe wyprzedaże są takie kuszące;), to jednak jesień – nie da się ukryć. Nadeszły chłodne i mgliste poranki, zimne noce. Niedawno lało u nas cały dzień – ale to dobrze, bo już bardzo sucho było. Tylko że razem z deszczem przyszło silne ochłodzenie, z 25 na 12, a potem nawet na 8 stopni. Dziś znowu trochę cieplej. Opadają ostatnie, przejrzałe gruszki, a nocna burza przeczesała czuprynę jabłoni i pod drzewem znowu leży masa drobnych jabłuszek.
Wszyscy szaleją z przetworami, a ja… nie;) Ja tylko objadam się gruszkami, które zerwałam wcześniej niezupełnie dojrzałe, a teraz „doszły” i są takie, jak lubię - słodkie i soczyste. Próbowałam suszyć jabłka, ale jakoś to mi nie idzie. Na suszarce mieszczą się zaledwie 2-3 pokrojone owoce, a cała operacja trwa bardzo długo, w sumie prawie 2 dni. Chyba dam sobie spokój, szkoda prądu. W dodatku musiałam toczyć nierówną walkę z muszkami owocówkami. Tak, wiem, jestem gospodynią mocno niedoskonałą…;) Za to słoiczek dżemu dyniowo – pomarańczowego „dostany” od przyjaciółki wyjadłam łyżeczką w dwóch podejściach – był przepyszny. Trzeba więc będzie w przyszłym roku hodować dynie!
Jako
gospodyni niedoskonała uwielbiam czytać przepisy na różne smakołyki (rzadko natomiast podejmuję się ich sprawdzenia
w praktyce;))
W starym kalendarzu jest sporo przepisów na przetwory owocowe i warzywne, niektóre z nich są dość nieoczekiwane – zna ktoś na przykład smak konserwy z orzechów???
Po wakacjach zostały miłe wspomnienia i zaległe szyciowe zdjęcia.
Była kolejna parka anielska.
I była pani aniołka od autostrad;)
W zasadzie bielizny pod ubraniem nie widać, a bluzka po
przyszyciu skrzydeł przestała być zdejmowalna. Nie wiem więc, po co się
trudziłam;) Ale na zdjęciach uwiecznione.
Były bobasy trojaczki w pampersach i kocykach:)
Po raz kolejny postanowiłam polubić jesień. Nie wiem, czy mi
się uda, bo w ubiegłym roku jakoś nie dałam rady. Wszystko przez tę moją
ciepłolubność. No nie cierpię zimna i już. Może sobie być pięknie i kolorowo. Czerwone
liście, fioletowe wrzosy. Ja widzę tylko zimę w perspektywie i mój czerwony z zimna nos plus fioletowe, mimo rękawiczek,
dłonie;) Ale STOP! Przecież postanowiłam polubić jesień! Tylko jak mam to
zrobić? Jakieś pomysły?