...

niedziela, 30 stycznia 2011

Miło:)

Miło jest dostawać takie piękne rzeczy:


Monogram - delikatny i subtelny haft (dla mnie - dzieło sztuki!) Między literkami - breloczek z koroną:)



Szydełkowa serweta i pachnące, puchate serduszko z kolejnym haftem:)

Wszystko to od Kasi. Zorganizowałyśmy sobie bowiem małą wymianę. Kasi nie poszczęściło się w candy, które organizowałam, ale bardzo chciała mieć mojego anioła i skrzydełka, zawarłyśmy więc umowę wymiankową;) Ku mojemu zdziwieniu i radości, oprócz monogramu, którego się spodziewałam, w przesyłce od Kasi znalazło się cudne serduszko i delikatna serweta, a na dodatek maleńka korona - zawieszka. Kasiu, bardzo, bardzo dziękuję!:))))

Śpioch dla Kasi "uszył mi się" nieco inny, niż ten w candy, ale nie potrafię szyć identycznych;) 


Jeden z aniołów to ten wymiankowy, drugi - prezent dla koleżanki. 




Lubię szyć te Śpiochy, ostatnio jeszcze jeden - dla innej koleżanki:



A to króliczka, którą zamówiła sobie jeszcze jedna koleżanka;)


Muszę przyznać, że jestem z tej panienki zadowolona - naprawdę wyszła słodka;) A co tam, jeszcze kilka ujęć;)






Na koniec - znowu coś ze starego kalendarza - przepis na chrust czyli faworki , akurat na karnawał;) 


Dziękuję za uwagę:)))


Edit 31.01.2011 ;)

W związku z komentarzami, muszę zamieścić sprostowanie!
Kot, na którym opiera się aniołek, nie jest mojego autorstwa! Przeceniacie moje zdolności;))))
Kot to prezent od przyjaciółki. Jest Sz(kotem) z urodzenia, a poza rozsiewaniem uroku osobistego - pełni również funkcję ocieplacza na duży dzbanek lub czajnik:)))

sobota, 22 stycznia 2011

Przekornie...

Bo za oknem dziś sypie śnieg, a ja jeszcze tej pory roku nie polubiłam, choć się staram.
Przekornie więc, zaczynam wiosenne porządki. Porządkuję swoje bałagany (szeroko rozumiane...;) 
Znalazłam zaginiony jesienną porą kubek, który dostałam od przyjaciółki. 


W kubku pozuje do zdjęcia zwiastun mojej ulubionej pory roku (choć pewno zanim ona naprawdę nadejdzie, hiacynty w domu zdążą już z 5 razy przekwitnąć;)) 
Kubek bardzo lubię, a gumowce na nim przypominają mi moje własne:)



Kupiłam piękne serwetki z wiosennymi motywami - z trudem się hamuję, by ich nie porozkładać po całym domu;) Na serwetkach ostatni nabytek - pieczątka z kompletem znaków do samodzielnego ułożenia, moze się przyda - lubię takie gadżety.



Kiedyś, przy okazji opisywania mojego ogrodniczego bzika, wspomniałam o różnych czasopismach ogrodniczych, których zgromadziłam spory zestaw. Zimą te czasopisma są w ciągłym użyciu, leżą porozkładane na co ciekawszych stronach, ciesząc oko pięknymi ogrodowymi fotografiami i poprawiając mi humor:)
















Oprócz czasopism, mam swoje ulubione książki o tej tematyce. Też ciągle leżą „na widoku” – przyjemnie jest planować teraz, co można będzie robić w ogrodzie (już;)) za kilka miesięcy.









Uwielbiam angielski program ogrodniczy BBC „Gardeners’ World” i tego pana poniżej;)




Jakiś czas temu serial „Świat Ogrodów” emitowany był w regionalnej tv, nagrałam sobie wtedy kilka odcinków – żałuję, że nie mam więcej, oglądałabym to na okrągło! Wiem, że ten program bywa w telewizji DOMO, ale ja nie mam do niej dostępu, niestety.

Cóż... Na razie to muszę przynieść drewna do palenia w kozie:))) Ale wiosna w końcu nadejdzie!



wtorek, 11 stycznia 2011

Post trochę bez sensu;)

Bez sensu, bo tak się czuję. Miewacie takie dni, kiedy wszystko jest bez sensu? Po prostu spadek formy psychicznej spowodowany czynnikami nie tylko obiektywnymi;)

Niektórzy pracodawcy są sprawiedliwi. Oceniają swoich pracowników, patrząc na to, jak wywiązują się oni ze swoich obowiązków. Sami też rzetelnie pracują, bez wyręczania się podwładnymi. Nie nagradzają szczodrze tych, którzy w swoich godzinach etatowych, zamiast zajmować się własnymi zadaniami, wykonują różne prace, na które zwierzchnictwo nie ma czasu (ochoty?).  Są pracodawcy, którzy traktują swoich pracowników poważnie, zwracają się do nich z szacunkiem, nie używając obraźliwego tonu. Są wreszcie pracodawcy, którzy potrafią rozróżnić pomiędzy prawdziwą rzetelnością, a tą papierową (wiadomo, niestety, że papier wszystko przyjmie…) 
Cóż… Ja o takich pracodawcach słyszałam, aczkolwiek osobiście nie znam;)
Mój zawód jest trudny.  Jak wiele innych.  Staram się pracować dobrze. Powinna mi wystarczać satysfakcja płynąca z własnego spełnienia w tym zawodzie, z efektów mojej pracy. Niestety, specyfika tej pracy powoduje, że  efekty nie zawsze są współmierne do włożonego wysiłku. Dlatego ta satysfakcja przestaje wystarczać.  I bywa mi przykro, kiedy nie czuje się wsparcia "góry". I czasem wszystko wydaje się bez sensu. Jak wczoraj, jak dziś (bo jeszcze mi nie przeszło;))

To teraz - dla zainteresowanych - ciąg dalszy kalendarzowych mądrości:)))

 I to by było na tyle, jeśli chodzi o niewiasty w świecie książek:)))


Edit;) 12.01.

Dziękuję Wam, dziewczyny, za ciepłe słowa. Czuję się w obowiązku dopowiedzieć pewne rzeczy. Nie będę się wdawać w szczegóły, ale to nie jest tak, że ktoś coś mi powiedział nieprzyjemnego, czy źle mnie ocenił. Chodzi mi o atmosferę, jaka od jakiegoś czasu zaczęła u nas panować. Po prostu istnieje pewna grupa osób, które są faworyzowane - nie dlatego, że oddają serce podopiecznym, ale dlatego, że po prostu podlizują się "władzom", czują się więc bezkarne i bywają zwyczajnie bezczelne. Ja mam siłę i motywację do pracy jedynie dzięki wsparciu kilku koleżanek, mających podobne przemyślenia i odczucia. Niestety, próbuje się nami manipulować i nieraz nastawiać przeciwko sobie. Staramy się robić swoje i nie zwracać uwagi na to, co się za naszymi plecami dzieje. Ale czasami nagromadzone emocje potrafią wybuchnąć. W pracy z naszymi dzieciakami nie możemy "wybuchać", ale odreagować jakoś trzeba, żeby po prostu nie zwariować!;) Pewne ostatnie zdarzenia, decyzje "władz" były właśnie impulsem mojego wczorajszego wpisu.
Kajka wystawiła mi laurkę, choć tak naprawdę nie zna mnie przecież.... Ale wie z pierwszej ręki, jak wygląda życie z dzieckiem niepełnosprawnym. Ja staram się mieć czyste sumienie. W swojej pracy przechodziłam różne etapy; nadal się zdarzają momenty, że czuję się mało kompetentna, wydaje mi się, ze coś powinnam robić inaczej - choć pracuję w tym zawodzie kilkanascie lat. Jednak po pierwsze - prawie jak lekarz;) staram się "nie szkodzić" a po drugie - dokształcać się, by jak najlepiej poznać i zrozumieć swoich podopiecznych. A oni bywają różni, czasami trudno sobie z nimi nawet poradzić fizycznie. Zawsze jednak na samym poczatku staram się ich po prostu polubić. Wtedy wszystko jest łatwiejsze!
Konkludując - nikt nie obiecywał, że ten Świat będzie sprawiedliwy - a są tacy, co maja gorzej, więc nie ma co narzekać, tylko brać się do roboty;)
Ściskam Was mocno:))))
 


piątek, 7 stycznia 2011

Co kobieta czytać powinna...


...czyli smaczków ze starego kalendarza ciąg dalszy;) Na zdjęciu autentyczne notatki  pierwszej (zapewne) właścicielki kalendarza.


Na początek styczniowo:

 Jako, że powyższa styczniowa rycina wprowadza mocno naukowy klimacik, chciałabym sie z Wami podzielić poradami dotyczącymi kobiecego czytelnictwa (i nie tylko, jak się za chwilę przekonacie;))


"Niewiasty nasze czytają" !;))))  - To dopiero początek, a dalej jest jeszcze piękniej!;)))) 


 


Nie uważacie, że to niezwykle fascynujące? Jeśli zechcecie, to... ciąg dalszy nastąpi;)